Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 16

 

       Czerwiec 1935 – Colonnowska.


       A u nas zmiany – nie ukrywał łącznik od wuja Alberta. Po 12 maja, kiedy to zmarł marszałek Piłsudski – tu jego głos stał się przez chwilę bardzo uroczysty – przeorientowujemy się na wschód. Niektórzy już wcześniej wyczuli nowe wiatry, kiedy to w czasie rocznicy odzyskania niepodległości, 11 listopada ubiegłego roku, podczas uroczystości  marszałek nagle zasłabł i trzeba było skrócić część oficjalną. Teraz rządzi Edward Śmigły – Rydz i główne niebezpieczeństwo widzi on z drugiej strony.

- Ale chyba w tym momencie nie zlekceważycie Niemiec ?

- Nie wiem. Nie jestem tak wysoko, aby wiedzieć o takich sprawach. Pan major też mi wszystkiego nie mówi.

- Major ?

- A prawda. Zapomniałem powiedzieć. Nasz wspólny przełożony awansował na stopień majora. Ubiegłego roku, w rocznicę odzyskania niepodległości.

- No to trzeba mu gratulować. A wracając do sprawy zagrożeń …

- Tak jak słyszysz. Nawet plan rozbudowy floty o dwa nowe okręty podwodne – chociaż nie wiem, czy powinienem ci o tym mówić – podporządkowano temu myśleniu. Będą one wielkie i uzbrojone w mnóstwo torped, aby zatrzymać Czerwoną Flotę już na podejściach do ich portów. A ty, skąd masz plany nowego czołgu ?

- Mówiłem ci już kiedyś, że mam dobrego kolegę, jeszcze z czasów studiów w Monachium. Na Wydziale Inżynierii Mechanicznej badają zawieszenie nowej konstrukcji oraz wyliczają jego wytrzymałość na skręty i ugięcia. Ostatnio były z tym problemy i fabryka dostarczyła pełną dokumentację konstrukcyjną, aby łatwiej im było opracować nowe rozwiązania. Zwrócił się do mnie o pomoc w wyliczeniach dotyczących wytrzymałości. Robiliśmy to przez tydzień i pewnego razu musiał wyjść do toalety. Za grubszą potrzebą. Zjadł coś nieświeżego, czy jak … W każdym razie wykorzystałem tę jego nieobecność. Zamknąłem drzwi na klucz, wyjąłem z teczki aparat i wykonałem serię zdjęć. Macie więc tu wszystko, a maszyna zapowiada się na najlepszą na świecie. Wiele z tych rozwiązań będzie można wykorzystać u nas.

- Cholera, zbytnio ryzykowałeś !

- Niekoniecznie. Zmagał się z niestrawnością od samego rana. A gdy zrobił się na twarzy aż zielony, wiedziałem, że nie załatwi tej sprawy w pięć minut.

- Niech ci będzie. Ale bądź ostrożny. A co do wykorzystania tych materiałów … Wchodzimy w czołg Vickersa i jego modernizacje. Obawiam się, że pochłonie to wszystkie moce produkcyjne naszych fabryk. Ale pewnie przyda się to w biurze konstrukcyjnym, gdzie po modernizacjach będą prowadzone prace nad cięższymi i lepiej uzbrojonymi czołgami pościgowymi.

- Pościgowymi ? A gdzie i kogo wy chcecie ścigać ?

- Wiesz, wojna manewrowa na wschodzie będzie miała swoją specyfikę. Jak w 1920 –tym.

- Oszaleli ! Kompletnie oszaleli ! Trzeba czołgów uniwersalnych, średnich. Nieźle  opancerzonych i przyzwoicie uzbrojonych. I wystarczy, jak będą jeździły z prędkością 40 kilometrów na godzinę. Takie są przeprowadzone tu wyniki analiz.

- Oni mają swoje, my mamy swoje. Nie jesteśmy od ich oceniania. Ty zaś dalej uważaj na siebie. Bo ogólne plany Niemców znamy, ale szczegóły jakie dostarczasz, są unikatowe. Pan major zaś, szczególną uwagę zwraca zawsze na bezpieczeństwo. Nawet wydaje mi się, że chyba cię lubi …

       Henryk nie skomentował tej uwagi. Po co ? Nie wszystko trzeba wiedzieć. Niech łącznik dalej myśli, że cenią go tylko za informacje.

 

       Lipiec 1935 – Berlin, gmach SD.       

                                                                                 

       Ponury gmach będący siedzibą powołanej w 1932 roku Sicherheitsdienst des Reichsführers SS sprawiał przygnębiające wrażenie. Mimo upału i słonecznego nieba, wszystkie okna w budynku były pozamykane, a niektóre nawet zasłonięte. Tak było i na pierwszym piętrze, choć tylko człowiek o wyjątkowo bujnej wyobraźni mógłby przypuszczać, że da się tam ot tak i po prostu z ulicy,  cokolwiek zobaczyć.

       W pokoju numer 112, należącym do jednego z referatów Departamentu I zajmującego się sytuacją wewnątrz kraju, urzędował untersturmführer Walter von Drebnitz. Na jego biurku leżała sterta dokumentów i von Drebnitz patrzył na nią z coraz większą niechęcią. Od roku, kiedy to przyjęty został do SS, praktycznie nie miał wolnego. Szefujący im Reinhard Heydrich wyciskał ze wszystkich ostatnie poty, aby ogarnąć ogrom  zagadnień, które wymagały pilnego załatwienia po zdobyciu pełni władzy przez Hitlera. Przez chwilę von Drebnitz wspominał sobie, jak to jeszcze na wiosnę ubiegłego roku był zwykłym, niewiele znaczącym cywilem, przedstawicielem handlowym hamburskiej firmy i miał biuro trzy ulice stąd. Nie satysfakcjonowała go jednak ta praca. To nie było to. Cóż jednak było robić, gdy w 1921, pod jakimś głupim pretekstem usunęli go z Freikorpsu ? Że niby się nie nadawał ? Nadawał się jak diabli ! A, że oberst był do niego uprzedzony i dał mu niewykonalne zadanie ? To już inna bajka. Długa i niesatysfakcjonująca. Przyjął więc z musu to przedstawicielstwo, bo do Reichswehry też się nie załapał. Niech to szlag ! Całe lata robić to, do czego nie ma się powołania …

       Dopiero dojście Hitlera do władzy dało mu nową nadzieję. Wstąpił do NSDAP i chociaż był „marcowym fiołkiem”, mógł wykazać się przydatnością dla SS. Wyrobione znajomości, ukończona szkoła oficerska, „von” przy nazwisku, doświadczenie bojowe, aryjski wygląd i pochodzenie zaprowadziły go tam, gdzie był teraz. Utrzymano mu też stopień wojskowy, zamieniając leutnanta na untersturmführera. Wprawdzie „von” nie robiło tu na nikim specjalnego wrażenia, a zasada głosiła, aby nie zwracać się „herr”, tylko po nazwisku z wymienieniem stopnia, ale von Drebnitzowi to nie przeszkadzało. Odpowiadała mu ta atmosfera swoistej koleżeńskości i bezpośredniości. Nie mógł więc mieć zastrzeżeń, gdy zajrzała do niego sekretarka i powiedziała krótko – untersturmführer, do szefa !

     - Siadajcie untersturmführer – głos hauptsturmführera Gerharda Modera nie był zbyt przyjemny. Dorzucili nam wczoraj nowe zadanie, które musimy zrealizować do rozpoczęcia nowego roku akademickiego. Macie więc nieco ponad dwa miesiące na jego wykonanie. A o jakimkolwiek urlopie trzeba będzie na razie zapomnieć !

- A jakie to zadanie, hauptsturmführer ?

- Gówniane ! Mnóstwo papierkowej, chociaż niezbędnej roboty. Pracujemy nad nowymi wzorami i modelami broni. Nasz führer nie po to 16 marca wprowadził ustawę o powszechnym obowiązku służby wojskowej i utworzył Wehrmacht, aby dalej liczył on ledwo sto tysięcy ludzi i posługiwał się bronią z epoki Wielkiej Wojny. Mamy mieć nową, masową armię i nową broń, na miarę zamierzeń führera. Zajęły się tym różne placówki konstrukcyjne i badawcze. Niektóre, wyprzedzająco, już dobre dziesięć lat temu. Sęk w tym, że część badań i koncepcji rozwojowych realizowana jest przez cywilnych naukowców, pracujących na uniwersytetach i w różnych instytutach naukowych. Nasz referat zajmie się właśnie tymi naukowcami, pracującymi na terenie Berlina. Zbierzecie wszelkie dane personalne, sprawdzicie pochodzenie, wyeliminujecie jednostki niearyjskie czy obce ideologicznie, jeżeli jeszcze się gdzieś uchowały i zakamuflowały. Ocenicie przydatność pozostałych oraz możliwości dopuszczenia ich do prac tajnych. Tu musimy mieć tylko najbardziej oddanych i zaufanych ludzi. Korzystajcie z oficjalnych źródeł, ale i naszych informatorów, których mamy coraz więcej. Musimy wiedzieć wszystko. Nie tylko kto gdzie mieszka i kto z kim śpi. Przynależność, poglądy, wyznanie, powiązania rodzinne i towarzyskie, preferencje seksualne. Wszystko ! Kompletny zbiór informacji oraz teczki personalne profesorów i doktorów, przedstawicie mi do 25 września. Później zajmiemy się resztą. Szczeblami niższymi. Od laboranta do sprzątaczki. Nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek wycieki informacji, na które będą niewątpliwie polować agenci obcych wywiadów. Tu macie oficjalny dokument i polecenia w tej sprawie. Pokwitować odbiór, zapoznać się, podpisać i w ciągu dwóch dni zdać do tajnej kancelarii. Czy to jest jasne, untersturmführer ?

- Jawohl, hauptsturmführer !

- No to do roboty. I co dwa tygodnie, każdego pierwszego i piętnastego dnia miesiąca, na moje biurko ma trafić skrótowe, pisemne sprawozdanie o postępach podjętych działań. Heil Hitler !

- Heil Hitler, hauptsturmführer !

 

       Sierpień 1935 – Opole.


       - Panie Henryku – głos inżyniera Fischera był jakiś niecodzienny. Pan pozwoli, że coś pokażę.

- Coś się stało ?

- Nic bardzo ważnego. Ale muszę to pokazać.

       Przeszli do warsztatu, gdzie stały paczki z otrzymanymi właśnie z Jeny szkłami do celowników. Stało tam dwadzieścia paczek, po dwadzieścia zestawów optyki.

     - Pan zobaczy – inżynier pochylił się nad jedną z nich. Sprawdzałem dwa razy, bo wie pan, że lubię wszystkiego dopatrzeć osobiście.

- Oczywiście, panie Oskarze. Ale o co chodzi ? Za mało przysłali, czy jak ?

- Właśnie nie. Wręcz odwrotnie …

- Za dużo ?

- Tak ! I to właśnie w tej skrzynce – inżynier pochylił się nad jedną z nich. - Miało być dwadzieścia zestawów, a jest dwadzieścia jeden. W pozostałych skrzynkach się zgadza. Ktoś w Jenie popełnił błąd przy pakowaniu. Co z tym zrobimy ?

- A kto jeszcze o tym wie ?

- Nikt. Tylko ja. Sam i osobiście sprawdzałem przesyłki po ich otrzymaniu.

- To myślę, że nic nie zrobimy. Nie ma co mieszać w papierach. Sam pan wie, jak to jest przy zamówieniach wojskowych. Zaraz przyślą tu jakąś komisję, będą sprawdzać, przesłuchiwać, pisać różne protokoły, sprawozdania … Potrzebne nam to, jak przysłowiowa dziura w moście. Kolegom z Jeny też narobilibyśmy kłopotu, gdyby ta historia wyszła na jaw. Wezmę więc ten nadprogramowy zestaw i schowam u siebie. Gdyby przy montażu i osadzaniu w obudowie celownika pękło jakieś szkło, zawsze będzie można użyć zapasowego. A na razie biorę ten zestaw i zapominamy o sprawie. Kto wie, jaki i dla kogo kłopot mógłby z tego jeszcze wyniknąć.

- A jak wszystko pójdzie dobrze i się nie przyda ?

- To przy następnej wizycie w Jenie, prywatnie i po cichu oddam go inżynierowi Neumannowi. Będzie musiał za to postawić dobry koniak. A właściwie dwa, bo dla pana również.

       Henryk nie dodał tego, o czym niedawno, przy okazji podpisywania kontraktu dowiedział się w Jenie. Inżynier Neumann, jako Żyd, załatwił już sobie wizę do Ameryki. Wyprzedał - czasami za bezcen – cały swój majątek i za dwa tygodnie odpłynie z Hamburga. Wtedy nikt już się nie dowie, czy otrzymał z powrotem dodatkowy zestaw, czy też nie. A inżynierowi Fischerowi koniak i tak się należy. I to najlepszy !

 

       23 wrzesień 1935 – Berlin, gmach SD.


       Untersturmführer Walter von Drebnitz ponownie przerzucił leżące na biurku teczki personalne. Coś nie dawało mu spokoju. Otworzył wreszcie jedną z nich, ze starannie wypisanym na okładce  nazwiskiem i imieniem. Reschke Heinrich … Raz jeszcze zaczął szczegółowo, kartka po kartce, czytać jej zawartość.

         Do aryjskiego pochodzenia nie było zastrzeżeń. Rodzice i dziadkowie – Niemcy. Urodzony w miejscowości Colonnowska … Drgnął ! To właśnie w tamtych okolicach przyszło mu walczyć podczas polskiej rebelii w 1921 roku ! Wypierał ze świadomości klęskę swojego plutonu, jaka go tam spotkała. Tfu  ! – otrząsnął się. „Wypierał ze świadomości” … To określenie, które właśnie przyszło mu do głowy, zbyt przypominało tego przeklętego Żyda Zygmunta Freuda i te jego żydowskie, hochsztaplerskie teorie o podświadomości i psychoanalizie. Wolał pamiętać młyn, gdzie zlikwidował szpiegowskie gniazdo wroga i pomścił swoją porażkę. Osobiście zastrzelił wówczas pomagającego szpiegom młodego polskiego bandytę i pamiętał, jaką dziką satysfakcję przyniosła mu ta zemsta.

       Przerzucił dalej kartki. Matka zmarła jeszcze w 1906 roku, ojciec, odznaczony  Żelaznym Krzyżem, poległ w 1917-tym, na froncie zachodnim. Jedyny brat zmarł w roku 1921.

       Odwrócił stronę. Nie było dokładnej daty śmierci, informacji na co, gdzie i w jakich okolicznościach. Nie było też daty jego urodzenia. Widocznie zbierającemu te informacje funkcjonariuszowi nie wydało się to ważne. Niedopatrzenie … Trzeba to będzie później naprawić – pomyślał von Drebnitz i czytał dalej.

       Kawaler. Ale miał kilkuletni romans. Z kim ? Z aryjką … To bardzo ważne, bo właśnie tydzień temu, 15 września, wprowadzono w Rzeszy tak zwane „Ustawy Norymberskie”. Zabraniały one małżeństw z Żydami, ale i zakazywały zadawania się z nimi. Odbierały też obywatelstwo „niearyjczykom”. Jeżeli byli do tej pory obywatelami niemieckimi, to stawali się bezpaństwowcami. Śmiejąc się w duchu von Drebnitz przypomniał sobie kluczową frazę tego dokumentu i niezmiernie go ona ubawiła – „osoby te nie mogą już liczyć na opiekę państwa niemieckiego” !

       Na razie jednak doszedł do środków utrzymania. Otrzymuje pensję w Instytucie, jego dziadek posiada kuźnię, warsztat samochodowy i pokoje gościnne w Colonnowskiej. W Opolu, po ojcu, jest współwłaścicielem niewielkiej fabryki wyrobów precyzyjnych. O ! Weszli w optykę i zaczęli produkcję celowników do dział. Ciekawe, jak załatwił to zamówienie ? Tego dokumenty nie wyjaśniały. Zapisał więc na kartce dwa punkty do wyjaśnienia i czytał dalej.

       Nie brał udziału w paleniu książek i nie podpisał manifestu profesora Lenarda, wzywającego do usuwania żydowskich uczonych – ale wtedy przebywał w rodzinnej miejscowości w sprawach swojej firmy. Kto ją prowadzi ? Niejaki inżynier Oscar Fischer ? Przejrzał o nim informacje. Nic ciekawego. Starszy wiekiem fachowiec, interesujący się tylko pracą.

       Wrócił do osoby Heinricha Reschke. Uważany za wyjątkowego studenta, ale teraz jakoś się nie wybija. Stoi w takim swoistym drugim szeregu, chociaż bardzo pożyteczny. Opatentował już trzy rozwiązania doskonalące aparaturę rentgenowską. Nie ma się więc do czego przyczepić, a figurant jest bardzo wpływowy i ustosunkowany. Stary bojownik, odznaczony za Coburg i Monachium. Lepiej koło takiego chodzić na palcach. Niemniej jednak warto by wyjaśnić te dwa punkty, zapisane na luźnej kartce. Wsunął je w dziurkacz, nacisnął na dźwignię i już chciał wpiąć w teczkę, ale zrezygnował. Jeszcze szef mu powie, że niestarannie wykonał robotę. Schował więc kartkę do szuflady, kładąc ją pod inne papiery, również nie noszące oznaczenia niejawności. Niech nie leży na wierzchu. Jeszcze ktoś ją zobaczy … Teraz jest zbyt wiele roboty, aby się tym zajmować. Zresztą, co może być interesującego w nieżyjącym od kilkunastu lat bracie ? Znacznie ciekawsze jest zamówienie Wehrmachtu, ale tu trzeba być wyjątkowo ostrożnym, bo można komuś wysoko postawionemu nadepnąć na odcisk …

       Miał już zamykać teczkę, lecz jeszcze raz spojrzał na zdjęcia figuranta. Jedno było po cywilnemu, do dokumentów, drugie w czapce i mundurze SA. Spojrzał najpierw na to drugie. Młody, twardy SA-man. Daszek zasłaniał czoło prawie do oczu. Pasek czapki deformował podbródek.

       Zdjęcie cywilne był całkiem inne i ukazywało jakby innego człowieka. Pociągła twarz, jasne włosy i oczy patrzące przed siebie. Von Drebnitz wpatrzył się w to zdjęcie i nagle, nie wiadomo dlaczego, przeszedł go jakiś dreszcz. Jakby gdzieś tę twarz już widział … Te jasne włosy, te harde oczy … Poczuł podświadomy niepokój, niewytłumaczalny, lecz wyraźny. Wstrząsnął się, zły sam na siebie.  Popatrzył jeszcze raz na teczkę. Nic tu już nie wymyśli, a za dwa dni szef chce mieć teczki i sprawozdanie na biurku.

       Zdecydowanym, trochę zbyt mocnym ruchem, zamknął więc teczkę i odłożył ją na stos innych.

       Już późnym wieczorem, do samego zaśnięcia, nie umiał sobie wytłumaczyć, czemu właśnie tego dnia był dziwnie podenerwowany.

 

 

Komentarze