14.07.1945, południe - Poczdam. Kompania specjalna piechoty morskiej, dodatkowo wsparta elitarną kompanią spadochroniarzy i plutonem żandarmerii polowej dotarła do Poczdamu już o godzinie 10.30. Rozlokowano ich w namiotach pod miastem. Teraz siedzieli i czekali, aż dowódcy wrócą z odprawy. Z trzygwiazdkowym generałem i jakimś polskim majorem, niespodziewanie i od godziny nagle przebranym w amerykański mundur. W dodatku, przed pół godziną pojawiła się jakaś tajemnicza, kilkunastoosobowa grupa w cywilnych ubraniach, wyglądająca ni to na jakichś agentów sił specjalnych, ni to na gangsterów, która po kwadransie spędzonym w sztabie, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Co to za maskarada, do jasnej cholery? Nie dość, że zerwano ich w trybie alarmowym, przerzucono samolotami, wpakowano w jakieś dziwne działania do których wcześniej nie byli przewidywani, to jeszcze jakaś pieprzona tajemnica. A jeszcze w dodatku ten dziwny Polak… Co tu jest grane? 14.07.1945, popołudnie - Magdebu