Dobiegający z głębi korytarza głos, zaskoczył Henryka. Bomke zmienił zdanie ? Tak bez powodu ? Jeszcze niespełna dziesięć minut temu przestrzegał go przed zagrożeniem mogącym pojawić się z szybu ewakuacyjnego, a teraz co ?
Von Drebnitz już kilka razy błogosławił w myślach żołnierski wynalazek na swoich butach. Kto by pomyślał, że ze starych koców można zrobić taki skuteczny wygłuszacz kroków !
Nie wiadomo, czy to górotwór był z lekka niestabilny, czy też dodatkowo założone przez Bomkego ładunki były zbyt mocne, ale efekt był porażający. Straszliwy huk wypełnił podziemia, wdzierając się do wszystkich pomieszczeń. Zatrzęsła się skała. Tu i ówdzie poodpadły ze ścian i sufitów płaty betonu. Nawet zaprawieni w bojach weterani, w pierwszej chwili byli zdezorientowani.
03 maj 1945, godzina 01.00 – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”. Jeszcze raz przeszedł przed szeregiem zabójców. Jeszcze raz obejrzał wszystko dokładnie. Broń gotowa. Każdy ma po osiem magazynków amunicji. Wystarczy, żeby wystrzelać nawet batalion wojska. Hełmy na głowach. On sam też w hełmie, chociaż nigdy nie lubił tego nakrycia głowy. Ale trudno. Nie można przecież dopuścić, aby się ktoś pomylił …