Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 26

 

       08 wrzesień 1939 – Horodło nad Bugiem, ewakuacyjny punkt etapowy.

 

       - No i co ? Wiadomo coś więcej ?

- Na razie nic, panie poruczniku. Tylko tyle, co wiedzieliśmy już wcześniej. Czołgi niemieckie dotarły na przedmieścia Warszawy. A wczoraj padło Westerplatte.

- Niech to szlag !  Orawa popatrzył na łącznościowca. - Jak będzie coś nowego …

- Jadą, jadą ! – dobiegło nagle z zewnątrz.

- O, to chyba ten konwój, na który pan czeka.

- Oby to była prawda – odparł Orawa i wybiegł z namiotu.

       Rzeczywiście. Do obozowiska wjeżdżał jego samochód osobowy. Ten, który musiał zostawić na podwórku II Oddziału. Za nim dwie, ciężko wyładowane i uginające się na resorach ciężarówki.

- Dowódca ! Gdzie jest dowódca konwoju ?

- Pan coś ode mnie chciał, panie poruczniku ?

       Uważniej przyjrzał się wysiadającym z auta oficerom. Podporucznik i znany mu już sprzed kilku dni kapitan. Ten, który go tu wysłał.

- Przepraszam panie kapitanie … A gdzie jest major Zajezierski ?

- Też bym chciał to wiedzieć. Zniknął !

- Jak to zniknął ? Nie rozumiem …

- Ja też. Wtedy, gdy pan do nas dotarł, był jeszcze w forcie. Są na to świadkowie. Gdy około dwudziestej, po nalocie, dotarł tam nasz łącznik, już go nie było. Wartownik zeznał tylko, że około dziewiętnastej jakiś major wychodził z fortu, z mocno wypchaną teczką. I tyle. Jakby się rozpłynął. Musiałem więc przyjechać tu za niego.

 

       17 wrzesień 1939 – Berlin, siedziba SD.


       - Proszę czytać, untersturmführer …

       Wziął materiały do ręki. Nowe informacje. Wczoraj, w Urzędzie Uzbrojenia Wojsk Lądowych w Berlinie, odbyła się narada pod kierownictwem doktora Kurta Diebnera. Zgromadziła najwybitniejszych fizyków. Oficjalnie już powołano „Uranverein”.

     - Co ? Dziwi się pan, że nie został zaproszony ? To proste. Nie chciałem, aby miał pan do tego emocjonalny stosunek. Pan musi być zimny jak lód i na zimno oceniać poczynania swoich kolegów, herr doktor – Moder czasami pozwalał sobie tak go nazywać.

- Nie dziwię się. W końcu, jednak są chyba lepsi ode mnie – Henryk postanowił zagrać na skromności.

- Nie musi się pan krygować. Co pan myśli ? Że nie wiemy, iż to pan był pomysłodawcą doświadczeń Hahna i tego jego asystenta ? A to, że pana przy tym nie było ? Może i lepiej. Bo skrytykowano ich jak uczniaków.

- Ale za co ?

- Za publikację w „Naturwissenschaften”. Nie miała prawa się ukazać. A tak ? Wszystko spierdolili. I teraz, zamiast spokojnie pracować, musimy przyspieszać. Do granic możliwości.

- To chyba musiało tak być. W końcu przecież mamy wojnę.

- Owszem. Ale odkryliśmy dupę, a teraz musimy szybko naciągać gacie.  Czytaj jednak pan dalej. Ja w tym czasie zajmę się swoimi papierami.

       Więc czytał. Badania jądrowe są najściślejszą tajemnicą Rzeszy. Wprowadzono zakaz jakichkolwiek informacji na ten temat. A „spirytus movens” całego przedsięwzięcia był profesor Paul Harteck z Uniwersytetu w Hamburgu, który wraz ze swoim asystentem, doktorem Wilhelmem Grothem, pierwszy napisał list do UUWL w sprawie wykorzystania energii jądrowej. Ustalono, że placówką wiodącą wszystkich prac będzie Instytut Fizyki Towarzystwa Cesarza Wilhelma w Berlinie Dahlem. Powołano też dwa zespoły badawcze. Pierwszy na czele z profesorem Wernerem Heisenbergiem. Miał z nim pracować profesor Otto Hahn oraz profesor Carl Friedrich von Weizsacker. Drugim kierować miał doktor Kurt Diebner. Jego pierwszą pracą pod kierownictwem profesora Hartecka oraz wiodącym zadaniem na najbliższą przyszłość było zbadanie, co lepiej sprawdzi się w maszynie uranowej. Czysty grafit, czy ciężka woda, znana też jako tlenek deuteru. Problemem tym zająć się też mieli profesor Walther Bothe i doktor Hans Suess. Co ciekawe, na naradę nie zaproszono Manfreda von Ardenne. On ma swoje prace i swoje niekonwencjonalne pomysły. Ale na zlecenie UUWL też będzie pracował nad programem. Prace wycinkowe realizować będą w razie potrzeby i posiadanych środków czy możliwości również Kriegsmarine, Luftwaffe oraz koncerny IG Farben, Siemens i AEG.

     - No i jak ? Skończył pan ?

- Skończyłem.

- Jakie wnioski ?

- Trudno tak na gorąco … Ale przyszłość jest obiecująca. Idziemy z rozmachem.

- To i ja wiem. Coś jeszcze ?

- Dziwi mnie nieobecność Manfreda von Ardenne. Przecież ma współpracować …

- To celowe. Tu kierowaliśmy się i pańską, mimochodem wypowiedzianą kiedyś opinią. To geniusz. Pracując z innymi mógłby popaść w rutynę. A już na pewno w konflikty z bardziej zachowawczymi uczonymi. Tak samo jak pan. Jasne ?

 

       18 wrzesień 1939 – Berlin, siedziba SD.


       Henryk raz jeszcze analizował wczorajsze materiały. Wynosić ich nie miał prawa, mógł z nimi pracować tylko w swoim pokoju. Dopiero teraz, na spokojnie, wychwycił dziwny fakt. Profesora Hahna krytykowano za publikację w „Naturwissenschaften”, ale nie padło ani jedno słowo o jego liście do Lise Meitner, bądź co bądź, austriackiej Żydówki. Czyżby nie wiedziano o tym fakcie ? Po zastanowieniu Henryk doszedł do wniosku, że mogło się tak zdarzyć. Przecież z instytutu i na adres instytutu wychodziło i przychodziło tyle naukowej korespondencji, w różnych językach i od różnych naukowców, że mogło to umknąć uwadze nadzorującej placówki naukowe SD. W dodatku, często pisanej tak specyficznym naukowym żargonem, że nikt postronny nie był w stanie tego zrozumieć. A przecież Hahn mógł ten list wysłać też zwykłą pocztą, na której żaden z urzędników nie miał pojęcia, kim jest Lise Meitner !

       W każdym razie powstała ciekawa sytuacja, a sam fakt, w widoczny sposób ukrywany przez Hahna, mógł w przyszłości posłużyć do różnych celów. Trzeba to zapamiętać …

       Nie dane mu było dokończyć tych rozważań. Drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju zajrzała nienawistna morda von Drebnitza.

- Idziesz na obiad ? Zjemy, obgadamy najnowsze wieści.

- Wieści ? O czym ?

- Polaczki już kaput. Sowieci od wczoraj biorą ich tysiącami do niewoli.

- Jak tysiącami ? Przecież chyba walczą …

- Niektórzy owszem … Ale nie wszyscy. Ten ich operetkowy marszałek wydał rozkaz. Z Sowietami nie walczyć. Rozumiesz ? To chyba pierwszy głównodowodzący w dziejach, który w obronie ojczyzny zabrania walczyć własnym żołnierzom ! Szeregowców pewnie puszczą do domu, ale oficerom kula w łeb ! Wykończą ich za nas. W końcu, Konwencji Genewskiej nie podpisali !

 

      10 październik 1939 – Berlin, siedziba Abwehry.


       - Puk, puk, puk – odgłos stukania ołówka obersta o stół, uciszył szmery na sali. Podsumujmy krótko naszą naradę i dotychczasowe ustalenia. Przejęliśmy dużą część dokumentów polskiego Centralnego Archiwum Wojskowego w Forcie Legionów w Warszawie. Przejęliśmy też archiwa, nierzadko kompletne, w kilku innych punktach, o których tu już wcześniej mówiliśmy. Polacy nie zdążyli ich ani wywieźć, ani zniszczyć. Duża w tym zasługa naszych ludzi. Agentów i członków lotnych grup, przeznaczonych do przechwytywania takich akt. Akt, które wstępnie zaczynamy już analizować. Mogę panom zdradzić, że wnioski z tych analiz są porażające. W związku z tym nie kończymy jeszcze naszej narady. Powołamy teraz zespoły analityczne, które pod kierunkiem najbardziej doświadczonych i dociekliwych oficerów zajmą się ich obróbką. Już teraz mogę powiedzieć, że będzie to robota na całe miesiące. Bezwzględnie musimy rozpracować treść tych informacji, źródła przecieków, miejsca uplasowania ich agentury oraz jej tożsamość. Oczekuję merytorycznych propozycji. Im bardziej zasadnych, tym wcześniej stąd wyjdziemy. Słucham panów !

 

       Dwie godziny później plan był gotowy i ołówek obersta zastukał po raz drugi.

- Dziękuję panom. Wnioski i kandydatury przedstawię do zatwierdzenia admirałowi. Myślę, że podzieli nasz punkt widzenia i zatwierdzi to, co wspólnie tu ustaliliśmy.

 

       Listopad 1939 – Berlin, siedziba Abwehry.


       - Herr oberst ! Proszę zobaczyć. Mamy tu coś wyjątkowo ciekawego – leutnant w okrągłych, drucianych okularach, powodujących, że wyglądał jak wielka sowa, położył na biurko pogiętą i nadpaloną tekturową okładkę z zawartością jednej, jedynej kartki.

- Co to jest ?

- Okładka teczki personalnej agenta polskiego wywiadu, pracującego gdzieś u nas. Pseudonim „Janus”. Nie dało się odczytać numeru ewidencyjnego, ani kiedy ją założono. Na pewno jednak nie jest to teczka świeża. Najważniejsza jest jednak karta w środku. Jest na niej notatka, sporządzona tuż przed wojną. Trzydziestego sierpnia.

- Przetłumaczono ją ?

- Oczywiście. Osobiście to wykonałem. Proszę – podał trzymaną dotąd w ręku kartkę. - Określa ona awaryjny sposób nawiązania kontaktu z agentem w czasie wojny.

- A skąd taka dziwna zdobycz ?

- Leżała w krzakach, zaraz za fortem z archiwami. W Warszawie. Znalazł ją jeden z pilnujących fortu żołnierzy Wehrmachtu i przyniósł do naszych funkcjonariuszy, pakujących zdobyte archiwa. Wygląda tak, jakby ktoś chciał ją zniszczyć.

- No to jak mamy sposób kontaktu, to nawiązać go, zidentyfikować i ująć ptaszka. Będzie nam musiał dużo wyśpiewać …

- Nie bardzo, herr oberst. Ten agent sam ma nawiązać kontakt w określonym miejscu i czasie, oczekując przy tym prawidłowego odzewu. My możemy tylko obserwować, aby za jednym zamachem ująć agenta i tego, który nawiąże z nim kontakt. Jeżeli to nie zadziała, to trzeba będzie wystawić przynętę. Ryba albo ją połknie, albo i nie. Oczywiście, jeżeli jeszcze istnieje i pracuje …

- Jeżeli notatka jest z ostatnich dni przed wojną i określa sposób nawiązania kontaktu, to musi tu gdzieś być. Teraz pewno się przyczaił. A jeżeli pracuje od dawna, to musi być dobry. Nikt nie zrezygnuje z takiego agenta.

- Też tak pomyślałem, herr oberst – leutnant był wprost przymilny.

- To do roboty. Przekazać materiał do sekcji analitycznej. Niech opracują plan przeprowadzenia całej akcji, uwzględniając różne jej warianty, wynikające z treści tej notatki. Za trzy dni plan przedstawić mi do akceptacji. I lepiej niech będzie skuteczny !

 

       Listopad 1939 – Berlin, siedziba Abwehry.


       - Herr oberst ! Oberleutnant Glazer melduje się z planem do zatwierdzenia.

- A, tak … Rzeczywiście. Chodzi o tego Janusa ?

- Jawohl, herr oberst !

- No to dawajcie. Przeczytam. A wy idźcie do swoich zajęć. Zameldujecie się ponownie za pół godziny.

       Sięgnął po szklankę z kawą. Upił dwa łyki. Przysunął fotel bliżej biurka i zaczął czytać.

 

ZATWIERDZAM                                                                           Berlin, 23.11.1939 r.

                                                                                                Egzemplarz pojedynczy.

 

                                                         PLAN DZIAŁAŃ

                                     w związku z przejętymi materiałami                                                         

                                dot. polskiego agenta, pseudonim „JANUS”.

 

          Cel działań: ujęcie wymienionego agenta. Jeżeli to będzie możliwe, wraz z jego łącznikiem.

                                                     Sytuacja operacyjna.

          W miesiącu październiku bieżącego roku, w ręce funkcjonariuszy lotnej grupy Abwehry działającej na kierunku warszawskim, dostała się okładka teczki personalnej agenta polskiego wywiadu o pseudonimie „JANUS”. Z uwagi na jej nadpalenie, brak jest możliwości określenia numeru ewidencyjnego agenta i daty założenia teczki. W okładce ujawniono tylko jeden dokument, datowany na 30 sierpnia 1939 roku. Analiza tego dokumentu wskazuje, że w przypadku zerwania kontaktu z agentem w wyniku wydarzeń nadzwyczajnych – na przykład wojny – będzie on mógł być odtworzony w dwojaki sposób.

          Sposób pierwszy polegać ma na tym, że w nieznanym nam miejscu i czasie dotrze do agenta oficer, który dokonał jego werbunku, lub też oficer dotychczas utrzymujący z nim stałą łączność. Obaj osobiście znani agentowi. Ten sposób nie pozwoli nam na zidentyfikowanie i ujęcie któregokolwiek z nich.

           W przypadku niemożności nawiązania kontaktu w sposób pierwszy, pozostaje sposób awaryjny, przy udziale osoby trzeciej,  nieznanej agentowi. Ten sposób pozwala na ujęcie agenta i osoby nawiązującej z nim kontakt.

          Przy zastosowaniu sposobu drugiego, każdego dziesiątego dnia miesiąca, w godzinach 12.00 – 12.30, w piwiarni „Luiza” na Unter den Linden w Berlinie, przy stoliku znajdującym się bezpośrednio koło okna przy drzwiach, będzie siedzieć, zwrócony do ulicy lewym półprofilem, łącznik czytający Völkischer  Beobachter z dnia poprzedniego. Oba górne rogi gazety maja być załamane na zewnątrz. Łącznik ma być w ten sposób dobrze widoczny przez przechodzące obok piwiarni osoby.

          Nawiązanie kontaktu między łącznikiem a agentem odbyć się ma trzy godziny później, to jest o godzinie 15.30, w Ogrodzie Zoologicznym Tiergarten, przy wybiegu dla niedźwiedzi polarnych. Łącznik ma tam czekać 15 minut, między 15.30 a 15.45. Agent „Janus” ma podejść i zadać pytanie : „Przepraszam, czy ma pan ogień ? Chciałbym przypalić cygaretkę”.  Odzew ma brzmieć: „Owszem, mam. Uważam jednak, że prawdziwy mężczyzna powinien palić cygara. Zwłaszcza te kubańskie. Z samej Hawany”. Taki odzew będzie znaczył, że „Janus” może potraktować tego człowieka, jako swojego.

                                                   Analiza powyższej sytuacji.

          Drugi sposób kontaktu polskiego wywiadu z „Janusem”, daje kilka możliwości i wariantów działań.

Wariant I - Łącznik pojawia się w „Luizie” i w Tiergarten agent nawiązuje z nim kontakt. W tej sytuacji proponuje się zdjąć obu, bezpośrednio na miejscu kontaktu.

Wariant II – Łącznik pojawia się w „Luizie”, lecz w Tiergarten nie dochodzi do kontaktu z agentem. W tej sytuacji proponuje się zdjąć łącznika, a na następny termin, w jego miejsce podstawić naszego funkcjonariusza. W przypadku nawiązania z nim kontaktu, agent zostanie zdjęty przez grupę  wykonawczą.  

Wariant III - Łącznik nie pojawia się w „Luizie”. W oczywisty sposób, agent nie pojawi się więc w Tiergarten. W tej sytuacji proponuje się, po dziesięciu minutach nieobecności łącznika, to jest o 12.11 podstawić naszego funkcjonariusza. W przypadku nawiązania kontaktu, dalszy sposób postępowania jak w wariancie drugim.

                                                    Propozycje działań.

          Z analizy materiału jasno wynika, że zarówno agentem, jak i łącznikiem polskiego wywiadu nie będzie kobieta. Miejsce eksponowania obecności łącznika i czytana gazeta, czynią tę wersję wysoce nieprawdopodobną, tak samo jak treści wypowiadanego hasła i odzewu, dowodzące zwracania się do mężczyzn. Wobec powyższego, do odegrania roli łącznika, na dzień 10.12.1939 roku przygotować należy leutnanta Horsta Schneidera. Wybór wymienionego podyktowany jest między innymi jego doskonałą znajomością języka polskiego, z uwagi na długoletnie - od dzieciństwa - zamieszkiwanie na pograniczu w otoczeniu żywiołu polskiego i uczęszczanie przez kilka lat do szkoły z polskim językiem nauczania. Powyższe jest niezbędne w razie przejścia „Janusa” na język polski.

                                              Realizacja przedsięwzięcia.

          Wyznaczyć sześciu funkcjonariuszy z Sekcji Obserwacyjnej, jako Grupę I. Wymienieni mają zapewnić obserwację zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną piwiarni „Luiza” i na bieżąco przekazywać wszelkie informacje o sytuacji. Po godzinie 12.30, dalej śledząc łącznika, przechodzą do dyspozycji i pod rozkazy kierującego Grupą II.

          Wyznaczyć sześciu funkcjonariuszy z Sekcji Wykonawczej, jako Grupę II. Wymienieni, od godziny 15.00, w Ogrodzie Zoologicznym Tiergarten zajmują miejsca wyznaczone przez kierownika grupy, realizując na bieżąco jego rozkazy. To samo dotyczy funkcjonariuszy pozostającej w jego dyspozycji Grupy I.

                                              Wyposażenie i uzbrojenie.

          Leutnant Horst Schneider – pistolet Walther PPK, 7,65 mm.

Pozostali funkcjonariusze – broń osobista w postaci pistoletów kalibru 9 mm typu Walther P - 38 i Parabellum - 08 oraz kajdanki.

Do celów operacji zabezpieczyć 6 samochodów osobowych różnych marek na cywilnych numerach rejestracyjnych.

Łączność z wykorzystaniem zamontowanych w samochodach radiotelefonów.

Zabrania się wykorzystania w ubiorze funkcjonariuszy obu grup takich elementów jak wysokie, skórzane buty, skórzane płaszcze czy też tyrolskie kapelusze. Ich ubiór ma sugerować, iż są to zwykli urzędnicy, robotnicy i tym podobni.

                                                    Metoda działania.

          Obserwacja, a następnie ujęcie przy użyciu siły fizycznej. Użycie broni palnej tylko w ostateczności i z celowaniem wyłącznie w nogi agenta i jego łącznika.

          Wejście do akcji na rozkaz dowodzącego akcją lub też na znak dany przez leutnanta Schneidera. Znakiem będzie podrapanie się lewą ręką po prawym policzku.

          Na czas planowanej akcji należy z okolic Tiergarten wycofać wszystkie patrole policyjne. Powyższe podyktowane jest potrzebą uniknięcia wszelkich nieporozumień podczas naszych działań.

          Zapewnić ostry dyżur i w pełnym składzie lekarzy, Oddziału Chirurgicznego najbliższego szpitala. Wymieniony Oddział do czasu zakończenia akcji będzie pozostawał w wyłącznej dyspozycji Abwehry, na wypadek jakichkolwiek ran czy obrażeń, zarówno osób podlegających zatrzymaniu, jak i naszych funkcjonariuszy.

                                                      Działania wariantowe.                                                                                                                                                 

       W przypadku nie pojawienia się polskiego łącznika, do akcji, zgodnie z wymienionym planem , wchodzi leutnant Horst Schneider. Przy braku  kontaktu z planowanym do zatrzymania agentem, działania zostaną powtórzone dnia 10 – tego następnego miesiąca. Gdyby i wówczas nie doszło do kontaktu, podjęte zostaną osobne decyzje co do form i metod ewentualnego kontynuowania wymienionych działań.

          Kierowanie i bezpośrednie dowodzenie akcją według powyższego planu – Kierownik Sekcji Wykonawczej, hauptman Johann Schultz.

          Meldunek o pełnej gotowości do działań według powyższego planu – 10.12.1939, godzina 10.00.

 

Wykonał: EG.                                            Z polecenia Szefa Oddziału

                                                                                Opracował :

                                                              Starszy Inspektor Oddziału Wschód

                                                                     Oberleutnant Erwin Glazer.

 

       No, chyba nieźle. Oberst wziął pióro i pod napisem „zatwierdzam”, złożył zamaszysty podpis. Następnie podniósł słuchawkę telefonu.

- Oberleutnant Glazer do mnie !

       Nie czekał długo.

    - Wiem, wiem … Nie minęło jeszcze pół godziny. Ale plan zdążyłem przeczytać i zatwierdzić. Nieco ogólnikowy, ale niech wam będzie.

- Dziękuję, herr oberst.

- Niech hauptman Schultz dopisze jednak aneks dotyczący kwestii technicznych. Adres dyżurnego szpitala, rozmieszczenie ludzi, samochodów, kryptonimy, plan rozmowy operacyjnej dla leutnanta Schneidera i co tam jeszcze trzeba. Chyba nie muszę was uczyć ?

- Rozumiem …

- To świetnie. Bo spartolenie tej sprawy, mogłoby nas wyjątkowo drogo kosztować.

 

 

Komentarze