13 sierpień 1939 – Berlin, siedziba Abwehry.
Byli już zmęczeni. Bo w końcu ile może trwać taka narada ? Przeleciała jej piąta godzina i dopiero wtedy zdawała się zmierzać do końca. Przecież zdążyli już chyba omówić najważniejsze punkty ? Było omówienie stanu agentury oraz informacji otrzymywanych z Polski i Francji. I co najważniejsze, Francuzi wcale nie zamierzali umierać za Gdańsk ! Były omówione sprawy kontrwywiadowcze. Wdrożono plan natychmiastowego utworzenia lotnych grup Abwehry, do przejmowania archiwów wszystkich rozpoznanych i zlokalizowanych polskich delegatur czy biur wywiadu i kontrwywiadu. „Fliegende Trupps” ! Miały liczyć co najmniej po piętnastu funkcjonariuszy Abwehry i działać maksymalnie ofensywnie. Żeby nie było tak, jak w Czechosłowacji, gdzie archiwa wywiadu i kontrwywiadu zapakowano do samolotu i drogą okrężną wywieziono do Londynu.
Wydano polecenia dotyczące zadaniowania agentury, aby bezustannie nadzorowała wszelkie obiekty z takimi archiwami. Miała też informować o paleniu akt lub wywożeniu ich z nadzorowanych obiektów. Ustalać ewentualne kierunki oraz etapowe i docelowe punkty ewakuacji, aby przejąć tego jak najwięcej.
I tylko jeden zgrzyt pojawił się na koniec. Nadal nic nie udało się ustalić w sprawie „Księżycowego”. Ale wśród ogromu zadań, nikt się tym specjalnie nie przejął.
23 sierpień 1939 – Opole.
To spotkanie Henryk wywołał w trybie alarmowym. Zapadła decyzja, o której w zaufaniu powiedział mu Moder. Uderzenie na Polskę prawdopodobnie nastąpić ma dwudziestego szóstego sierpnia. W Niemczech trwa ukryta mobilizacja. Rezerwiści otrzymują karty powołania, w zaklejonych kopertach roznoszone przez najbardziej zaufanych i specjalnie wyznaczonych członków SA i NSDAP. Informuje się ich o bezwzględnym obowiązku trzymania tego w tajemnicy. Rzekomo powoływani są na ćwiczenia, co jeszcze bardziej ma zamaskować ich rzeczywisty cel.
I tu nastąpiła olbrzymia niespodzianka. Bo zamiast stałego łącznika, pojawił się ktoś, kogo obecności Henryk w ogóle się nie spodziewał.
- Wuj Albert ? Tyle lat …
Objęli się ramionami. Wyściskali.
- Niech ci się przyjrzę. Zmieniłeś się. Zmężniałeś.
- Wuj też jakoś tak nie wygląda, jak kilkanaście lat temu. Te posiwiałe skronie …
- No cóż … Lata lecą. Ale zanim porozmawiamy o tym, co mnie tu przygnało, opowiedz trochę o sobie. Bo mam jakieś dziwne przeświadczenie, że mojemu łącznikowi wszystkiego nie mówisz …
Słuchał uważnie. I coraz bardziej z podziwu kręcił głową …
- Więc to tak wygląda ?
- Dokładnie tak. Inaczej wyglądać nie chce.
- Jednym słowem, mamy tu klasyczny dylemat. Powinienem się cieszyć, bo jesteś o krok od spełnienia swojej przysięgi. A Piotruś był mi tak samo bliski jak ty. Niemniej jednak, będziesz się narażał, jak nigdy dotąd.
- Wiem, że dam sobie radę …
- Oby tak było. Ale jest jeszcze jeden dylemat. Jesteś najlepiej usytuowanym i zakonspirowanym agentem w całych Niemczech. Teraz i w dającej się przewidzieć przyszłości. Najbardziej wartościowym. Informacje, które posiadasz i do których prawdopodobnie jeszcze dotrzesz, nie mają precedensu. Z drugiej zaś strony, na dzień dzisiejszy przerastają one zdolności wykorzystania, a nawet zdolności pojmowania ich znaczenia. Jakiegokolwiek kierownictwa. Naszego, a chyba i naszych sojuszników.
- A więc …
- A więc musisz się przygotować na najbardziej nieprawdopodobne i nieoczekiwane zwroty akcji. Musisz wzmóc czujność. To, że wojna jest już praktycznie nieunikniona, wiem też z kilku innych źródeł. I powiem ci coś, czego jako polski oficer, właściwie nikomu nie powinienem mówić.
- Tak …
- Przekazana łącznikowi twoja ocena sytuacji jest słuszna. Wojna już jest przegrana, chociaż jeszcze się nie zaczęła. Poniesiemy klęskę. Mówię to, jako człowiek zorientowany w stanie naszej obronności i stanie przygotowań Niemiec. Jako człowiek, oceniający sytuację na zimno. Zgadzam się też z tobą, że uratować nas może tylko zdecydowane uderzenie Francji z zachodu. Dopiero wtedy mamy jakąś szansę. Ale czy ruszą dupę ? Wątpię. Ich społeczeństwo po stratach oraz traumatycznych doświadczeniach Wielkiej Wojny nastawione jest pacyfistycznie i najzwyczajniej w świecie nie chce umierać za Gdańsk. Mogą więc mieć pokusę skrycia się za stalą i betonem Linii Maginota. A wtedy koniec. Najpierw dla nas, a później dla nich. Będzie tak, że będą chcieli uniknąć wojny, a w rezultacie będą mieli nie tylko wojnę, ale i hańbę.
- A Anglia ? Przecież ona też jest chyba naszym sojusznikiem ?
- Teoretycznie tak. Ale mocarstwem jest tylko na morzu. Siły lądowe oceniamy jako bardzo słabe. Wobec Wehrmachtu są niczym.
- A nasi politycy ? Przecież i tu dochodzą wieści. Rzekomo jesteśmy silni, zwarci i gotowi. Podobno nie oddamy nawet guzika.
- Nie wierz w to. Ponieważ jesteś moim siostrzeńcem, wyjątkowo będę teraz szczery do bólu. Nawet cyniczny i wulgarny. To są hasła głoszone przez idiotów, dla idiotów. Szkoda je komentować. Nawet generał Władysław Sikorski pierwszego czerwca w Kurierze Warszawskim wysmażył artykuł, jakoby Niemcy mieli za mało ludzi i sprzętu, aby z nami wygrać. Inni twierdzą to samo. Kretyni ! Aż się zastanawiam, czy oni naprawdę w to wierzą. Jeżeli tak, to są głupcami, a jeżeli kłamią, to ordynarnymi oszustami. Zarówno pierwsze jak i drugie ich dyskwalifikuje. I jako zwykłych obywateli i jako osoby publiczne.
- A społeczeństwo ? Nie widzi tego ?
- No coś ty ? Sprawy obronności objęte są najściślejszą tajemnicą wojskową, więc społeczeństwo chuja wie. Karmi się ich hurrapatriotycznymi hasłami podlanymi nutą patosu, jedności narodowej i rzekomej mocarstwowości. Przy takiej propagandzie ciemny lud wszystko kupi.
- Jednym słowem, stoimy na straconych pozycjach i nawet Święty Boże nie pomoże …
- Dobrze to ująłeś. Co do Boga, to jeżeli on nawet istnieje, pamiętaj, że z reguły staje po stronie silniejszych batalionów. Na razie jednak słuchaj dalej, bo to dotyczy przyszłości nas obu. Prawdopodobnie, przy niekorzystnym stanie wojny, będę musiał wyjechać za granicę. Ten, który się z tobą kontaktował, również. Nadal ci nie powiem, jaki jest jego stopień i nazwisko, bo nie ma to dla ciebie najmniejszego znaczenia. Wystarczy, że reprezentuje mnie, a w mojej osobie państwo polskie. W związku z powyższym wymyśliłem pewien plan.
- Jaki ?
- Taki, który w przypadku zerwania kontaktu i konieczności jego odtworzenia, zapewni ci maksimum bezpieczeństwa. Zrozum jednak dokładnie. Nie sto procent, ale maksimum. Tylko tyle mogę ci zapewnić.
- Jak to ma działać ?
- Bardzo prosto. Po jakimś czasie dotrę do ciebie osobiście. Albo mój łącznik. Nas dwóch znasz doskonale, więc nie będzie problemu.
- Tylko tyle ? W sumie to banalne.
- Owszem. Ale jest jeszcze jeden sposób kontaktu. W sytuacji, gdyby żaden z nas nie mógł do ciebie dotrzeć. W sytuacji nadzwyczajnej i awaryjnej.
- Mam nadzieję, że nie zostanie w to wprowadzona jeszcze jakaś osoba. Bo to piekielnie ryzykowne.
- Jeżeli naprawdę zajdzie taka potrzeba, zostanie wprowadzona, ale nie tak, jak myślisz. Nie będzie znała twojej twarzy ani tożsamości. Kontakt nawiążesz ty sam.
- W jaki sposób ?
- Ktoś pojawi się w określonym czasie i w określonym punkcie Berlina. Będzie miał charakterystyczny, ale nie zwracający uwagi znak rozpoznawczy. Jeżeli uznasz, że jesteś bezpieczny, w następnym punkcie odezwiesz się do niego, podając pewne, pozornie zwyczajne hasło. Jeżeli odpowie w uzgodniony sposób, będziesz mógł z nim rozmawiać. Słuchaj teraz uważnie i zapamiętaj …
Kilkanaście minut później wszystko był jasne. To powinno zadziałać.
- To teraz jeszcze jedna rzecz. Jak jest z archiwami ? Bo przecież jakieś muszą być. Samych informacji ode mnie będzie kilka teczek.
- Będzie decyzja. Prawdopodobnie o przewiezieniu do Warszawy.
- A jeżeli i Warszawa będzie zagrożona ?
- Będą wtedy wywożone przez Rumunię. Do Anglii lub Francji. Albo zniszczone. Taki jest plan.
- Wuj nie wie, jak to jest z planami ? Jak to mawiał dziadek Gustaw, zaplanował pierdnąć, a się zesrał !
- Wiem. I obiecuję ci, że wszystkiego dopilnuję osobiście. A jakby co, osobiście zniszczę !
25 sierpień 1939 – Warszawa, siedziba polskiego wywiadu.
Narada poświęcona była bieżącej sytuacji i stanu zagrożenia państwa. Już nie stanu bezpieczeństwa ! Stanu zagrożenia !
Następna ocena. Kto referuje ? Major Zajezierski ? Proszę.
- Panowie ! Ocena, którą zaprezentuję, być może nie wszystkim się spodoba. Oparta jest jednak na bieżących informacjach od sprawdzonych źródeł. Ponieważ w planie jest jeszcze kilka ocen, będę mówił w krótkich, żołnierskich słowach.
- Do rzeczy, panie majorze. Szkoda czasu.
- Tak jest, panie pułkowniku. Będę mówił krótko. W mojej ocenie, Francja się nie ruszy. Na Zachodzie nie będzie żadnej znaczącej ofensywy. Ukryją się za linią Maginota i będą zbierać siły. Przynajmniej do wiosny. W tej sytuacji, nie widzę możliwości zatrzymania niemieckiego natarcia. Nawet na linii Wisły. Ponieważ uderzą ze wszystkich stron, w tym również ze Słowacji i Prus Wschodnich, od razu zagrożą naszym głębokim tyłom. W powyższych okolicznościach nasze wojska w najlepszym razie będą musiały się wycofać na przedmoście rumuńskie. Wynikać to będzie z przytłaczającej różnicy sił lotnictwa i wojsk pancernych …
- Skończył pan już ?
- Jeszcze nie. Chciałbym …
- Pan już nic nie chciałby. To jest czysty defetyzm – Szef Wywiadu pułkownik Józef Smoleński był w najwyższym stopniu poirytowany. Gdyby nie to, że jesteśmy w najbardziej gorącym okresie, a uderzenie grozi nam już jutro, odesłał bym pana do cywila. Pan reprezentuje postawę panikarską, niegodną polskiego oficera ! A pańskie źródła przekazują dezinformacje, obliczone na osłabienie naszego ducha walki !
- Panie pułkowniku ! – Zajezierskiego zaczynała ogarniać wściekłość. - Jeżeli za trzydzieści dni od dzisiaj, okaże się, że moje informacje i oceny były nieprawdziwe, to proszę mnie zdymisjonować i zdegradować do szeregowca. Mówię to publicznie i z pełną świadomością !
- Odbieram panu głos ! I proszę się już nie odzywać do końca narady.
- Tak jest ! Ale jeszcze jedno pytanie. Co z ewakuacją akt ?
- O to też się nie martwcie. Są odpowiednie plany i gdyby w jakiejkolwiek delegaturze były one zagrożone, to jak wszystkim już wiadomo, będzie rozkaz ewakuacji do Warszawy. A na razie bez paniki. Naczelny Wódz, marszałek Edward Śmigły – Rydz, postaw takich tolerował nie będzie ! Na niższych szczeblach też nie będą tolerowane. Jasne ?
Nie było odpowiedzi. Bo i jaka mogła by być ? Milcząco przyjęli wystąpienie szefa, który okiem tygrysa przyglądał się każdemu z nich. I chociaż Zajezierskiego świerzbił jeszcze język, dał sobie spokój. Merytorycznie nie było z kim rozmawiać. Myślał o bałaganie, jaki panował od góry do dołu. A Smoleński ? Co on tam wie ? Przecież szefem był dopiero kilka miesięcy. Od lutego ! A od lipca 1920 – tego, był to już dziewiąty szef ! Psiakrew ! Zmiany na takim stanowisku co dwa lata ? Przecież to jest do dupy ! Żadnej ciągłości pracy ! Każdy chuj na swój strój ! Przypomniał sobie jeszcze, że jednak jest to nie dziewiąty, a ósmy szef. Przecież dwa razy szefem wywiadu był jednak pułkownik Tadeusz Pełczyński.
Tylko czy to zmieniało postać rzeczy ?
31 sierpień 1939 – Berlin, siedziba SD.
Przez ostatnie dni Henryk już codziennie przebywał w tym gmachu. Od ósmej rano do szesnastej. Przeglądał dostarczane mu materiały i coraz szerzej otwierał oczy. Wiedział oczywiście, że badania prowadzone są w różnych ośrodkach, ale dotychczas nie zdawał sobie sprawy, ile rzeczy, dotychczas rozproszonych, działo się w tym temacie. Dzisiaj jednak doszło coś nowego. O osiemnastej miał się stawić u Modera. Po co ?
Lubił punktualność. Jak chyba każdy umysł ścisły. I choć w korytarzu był dobrą minutę wcześniej, do drzwi gabinetu sturmbannführera zapukał dokładnie o osiemnastej.
- Heil Hitler !
- Heil Hitler ! Widzę, że jest pan punktualny – Moder przelotnie spojrzał na zegarek.
- Porządek musi być ! To stare, niemieckie i bardzo mądre przysłowie.
- Oczywiście. Cenię to w panu. Proszę usiąść, bo zaraz usłyszy pan wiadomości, które wielu by zwaliły z nóg. Jutro z rana wojna. Uderzamy na Polskę !
- Zdaje się, że mówiono coś o dwudziestym szóstym sierpnia … I nic !
- Były zawirowania polityczne i atak był w ostatniej chwili przesunięty. Ale teraz to już pewne. W związku z tym, od jutra jest pan oficjalnie zmobilizowany.
- Ja ?
- Oczywiście, że tak doktorze. Wojna niestety ma swoje prawa. A pan nie może być wyjątkiem.
- Gdzie zostanę skierowany ?
- Nigdzie. Pański rocznik z oczywistych względów nie przechodził żadnego przeszkolenia wojskowego. Najpierw było to zakazane, a kiedy już przestało, było za późno. Pan co prawda, jak wynika z pańskich materiałów, przeszedł pewne przeszkolenie przed Monachium, ale jako szeregowca nikt pana przecież na front nie wyśle. Tym bardziej jako oficera. Pan jest potrzebny tutaj. I w związku z tym mam dla pana niespodziankę.
- Mam zgadywać ?
- Niekoniecznie. Powiem panu od razu. Z uwagi na ogrom obowiązków, nie mógł tego zrobić ani Heinrich Himmler, ani nasz bezpośredni szef Reinhard Heydrich. W ich imieniu zrobię to ja.
- Ale co ?
- Jeszcze się pan nie domyśla ? Oficjalnie zostaje pan przyjęty w szeregi SD. To automatycznie oznacza, że jest pan również przyjęty w szeregi SS. Zastosowano w tym przypadku nadzwyczajną i uproszczoną procedurę, gdyż był pan już przecież wielokrotnie sprawdzany, a zgromadzone przez nas dane są jak najbardziej pozytywne. Jednocześnie, z uwagi na fakt, że jest pan wybitnym naukowcem, doktorem nauk fizycznych i tak zwanym „starym bojownikiem”, otrzymuje pan pierwszy stopień oficerski, SS - Untersturmführera ! Oto akt nominacji i pańska nowa legitymacja służbowa. Moje gratulacje !
- Dziękuję. W zasadzie, nawet nie wiem co powiedzieć …
- Nie szkodzi. W takiej sytuacji nikt by nie wiedział. Ale do rzeczy. Będzie pan dalej pracował naukowo i nadzorował „Uranverein”, ale będzie pan też podlegał dyscyplinie służbowej SD. Bezpośrednim przełożonym dalej będę ja. To co ? Jutro rano jak zwykle na ósmą. I zaczniemy od magazynu. Wyfasuje pan komplet mundurów i broń osobistą. W końcu porządek musi być, prawda untersturmführer ?
Było już za późno. Za późno, aby wywołać spotkanie. Nawet w trybie alarmowym. Trudno. Przecież w gazetach pisali o mobilizacji w Polsce. Ojczyzna jest więc przygotowana. Chyba przygotowana …
Komentarze
Prześlij komentarz