Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 74

 

       29 marzec 1945, wcześnie rano – Ohrdruf. 


       - Herr doktor ! Herr doktor !

       Otrząsając się z resztek snu, Henryk poczłapał do drzwi.

- No, co tam Johann ? Wiesz, która jest godzina ? Pali się, czy co ?

- Przepraszam, herr doktor, ale wzywa pana oberführer Moder. Podobno pilne.

- Dobrze. Idź i powiedz, że będę za dziesięć minut. Muszę chociaż przemyć twarz i włożyć mundur. Nie pójdę przecież w piżamie.

       Dziesięć minut okazało się okresem zbyt optymistycznym, ale już dwie minuty po tym terminie  Henryk zapukał do drzwi Modera.

- Wejść !

- Melduję się …

- Dobrze. Nie kończ. A Bomke ci nie powiedział, że masz wziąć płaszcz i czapkę ?

- Nie, nic nie mówił.

- No tak. Dobry chłop, sprawny i kiedy trzeba wierny jak pies. Ale intelektem czasem nie grzeszy … Chodźmy więc do ciebie. Ubierzesz się cieplej i pospacerujemy.

 

      Las o tej porze roku był już urokliwy. Zaczynały zielenić się mchy, na drzewach były pierwsze, wiosenne pąki. Nie to jednak było przedmiotem zainteresowania obu spacerujących. Zanim Moder zaczął mówić, obejrzał się jeszcze kilka razy.

- Wiem już wszystko. Od Grothmanna.

- Adiutanta Himmlera ?

- Tego samego. I nie są to dla nas dobre wieści.

- Tak ?

- Niestety. Zresztą powiem ci wprost. Liczyłem na to, że po klęsce obaj spokojnie wrócimy do cywilnego życia. Jednak, nie zanosi się na to.

- Po klęsce ? Za taką, podsłuchaną przez kogoś rozmowę, kazano by nas natychmiast rozstrzelać. Albo po prostu powiesić i to bez sądu.

- Nie udawaj durnia. Rozmawiamy we dwóch i to bez świadków. A ty siedzisz w tym gównie tak samo jak ja. Może nawet bardziej, bo po same uszy.

- Nie rozumiem …

- No to się dowiedz, że nasi bonzowie nie tylko o tym rozmawiają, ale też przygotowują sobie scenariusz na przyszłe życie. Oni też już nie wierzą w zwycięstwo … Milczysz ? To słuchaj dalej. Czytałem protokół z wczorajszego spotkania. Notował Grothmann. Wieczorem jeszcze robił korektę. A dzisiaj rano nagle dostał polecenie, aby dostarczyć protokół do kancelarii, gdzie ma być komisyjnie zniszczony.

- Jak to zniszczony ? Protokół z takiej narady ?

- A widzisz ! Wczoraj, jak tylko wylądowali na polowym lotnisku, od razu podstawionymi samochodami pojechali do szkoły NSDAP w Luisenthal. Ich czterech i Grothmann, jako adiutant Himmlera, a jednocześnie protokolant.

- I co ?

- Były dwie koncepcje. Kammler i Gerlach nalegali, aby użyć broni atomowej bez względu na konsekwencje i fazę wojny. Podobno do pierwszego maja chcą mieć trzy głowice po siedemdziesiąt kiloton.

- Konstruujemy takie. I jest to niestety realny termin.

- No właśnie. A Himmler i Speer tej broni już nie chcą. A przynajmniej nie chcą jej użyć. Speer widzi się jako twórca powojennej odbudowy Niemiec.

- A Himmler ?

- Tu jest problem. Ja też nie wiem wszystkiego, mimo, że siedzę w newralgicznym miejscu takiej instytucji jak SD. Ale powiem ci w zaufaniu. Chodzą słuchy, że reichsführer poprzez kilka zaufanych osób chce nawiązać pokojowe rozmowy z zachodnimi aliantami. Chce usunąć Hitlera i zająć jego miejsce.

- Wierny Henryk ? A w ogóle, to ma aż tak zaufanych ludzi ?

- Nie wiem czy możemy mówić w liczbie mnogiej, ale jednego na pewno. To jego osobisty masażysta, doktor Felix Kersten. Ma szerokie znajomości, zwłaszcza w krajach skandynawskich i anglosaskich. Fin, czy też bałtycki Niemiec, ale tego dokładnie też nie wiem. Przed wojną był masażystą holenderskiej rodziny królewskiej, a niezależnie od tego masował wiele prominentnych osób, w tym kilku premierów, ministrów i różnych arystokratów. A co wierności naszego Heinricha … Widać, nie taki on wierny, jak by się zdawało. Skoro chce poddać Rzeszę i tym samym kupić sobie życie … Bo jeżeli go nie kupi, to alianci na pewno go powieszą. Ale jest dla niego jeszcze inny wariant.

- Jaki ?

- Jak ta wolta się nie uda i już wszystko się posypie, to będzie musiał zmienić tożsamość. Jeżeli przy tym zdradzi Adolfa, to o ewakuacji do Ameryki Południowej natychmiast może zapomnieć. Niezależnie od tego, pewni ludzie będą go wtedy ścigać jak wściekłego psa, aby jego śmierć była dla innych ostrzeżeniem, że zdrada nie popłaca.

- Ale to nie takie proste, aby ot, tak sobie, stać się kimś innym.

- Proste nie jest. Jego gębę zna przecież każdy Niemiec. I każdy aliancki żołnierz. Ale jeżeli trochę by zapuścił i przefarbował włosy, zgolił wąsik, założył opaskę na oko … Nie będzie taki łatwy do rozpoznania. A przy nowych dokumentach …

- A o jakich dokumentach mówimy ?

- O dokumentach tożsamości. Wiesz przecież, że istnieje u nas komórka fałszująca wszelkie papiery. Byłem tam niedawno. A Stoltz, który tam pracuje, pokazał  mi w tajemnicy jedną rzecz. Nowe dokumenty na nazwisko Heinrich Hizinger. Jak myślisz, dla kogo są przeznaczone ?

- Jak znam życie, dla Himmlera.

- Brawo. Wygrał pan tysiąc marek. Ale na poważnie … Dla Himmlera, lub jego sobowtóra.

- Kogo ?

- A ty znowu zdziwiony ? Przecież to jest najlepszy sposób, aby zniknąć z powierzchni ziemi. Podstawić kogoś, kto po hipnozie lub narkotykach, w odpowiednim miejscu i czasie popełni samobójstwo lub da się zastrzelić przy próbie ucieczki. Jeżeli jeszcze ten ktoś będzie miał przy sobie lewe papiery, to paradoksalnie, będzie to najlepszy dowód, że jest to osoba poszukiwana. Będzie  więc trup, znajdą się też i świadkowie, którzy go rozpoznają. Koniec. Nikt już kogoś takiego nie szuka. Sprawa idzie na O.Z.

- Ostatecznie załatwiona …

- Jak najbardziej. Z tym, że takie rozwiązanie można zastosować tylko do paru osób. Do führera i ewentualnie dwóch czy trzech najbliższych.

- To Hitler również będzie zmieniał tożsamość ?

- Zadziwiasz mnie. Myślisz, że on jest taki święty ? Ma co najmniej dwa sobowtóry. I też chce żyć. Tym bardziej, że wreszcie ma dla kogo.

- Znowu nie rozumiem …

- Ja też jeszcze niedawno bym nie rozumiał. Ale ostatnio mam dobre relacje z Grothmannem. Ja stawiam wódkę, a on ma słabą głowę.

- I pewno mówi więcej, niż by chciał ?

- Ameryki tu nie odkryłeś. A więc słuchaj, ale jakby co, to morda w kubeł ! Führer ma kochankę. Jest już z nią ponad dziesięć lat. Ukrywa ją przed światem w Berghofie, tej swojej alpejskiej rezydencji. Formalnie ona tam pełni jakąś funkcję, ochmistrzyni czy zarządzającej. Nie wiem, kto to jest i nigdy jej nie widziałem. Wiem tylko, że ma na imię Ewa. Podobno dość ładna, choć w taki banalny sposób. Wysportowana. A miesiąc temu odkryła, że jest w ciąży.

- Z führerem ?

- No przecież nie ze mną ! Badał ją lekarz führera. Na dzień dzisiejszy wie o tym ona sama, führer, jego lekarz, Himmler i Grothmann. No a teraz, jeszcze ja i ty.

- To rozumiem. Ale skąd wie o tym Himmler ? Chyba führer się nie pochwalił ? Oficjalnie przecież, jego żoną jest III Rzesza. Tak przynajmniej głosi doktor Goebbels.

- Żartujesz Henryku. Himmler ma materiały kompromitujące na wszystkie najważniejsze osoby w państwie. Wystarczy, że wyciągnie odpowiednią teczkę i cyk – pstrykniecie palcami przez Modera podkreśliło wagę tego wyrażenia. - Jednym słowem, lekarz musiał mu zameldować. Bo gdyby tego nie zrobił, a Himmler by się dowiedział z innego źródła …

- To Adolf się w końcu ożeni ? Bo przecież lepszej okazji nie będzie.

- Może i tak. Zwłaszcza, jeżeli będzie chciał pozostawić po sobie prawowitego potomka i następcę.

- Ale przecież nie wiadomo, czy to będzie córka czy syn ?

- Statystycznie, pięćdziesiąt procent szans zawsze jest na chłopaka. Ale to nie nasz problem. Bo my tu gadu gadu o ploteczkach, a są ważniejsze sprawy.

- Jeszcze ważniejsze ?

- Jeszcze. Bo bezpośrednio nas dotyczące. Mówiłem ci przecież, że protokół z wczorajszej narady ma iść do zniszczenia.

- No, tak.

- Więc słuchaj. Zapadła decyzja Himmlera i Speera. W największym skrócie, nic nie było. Żadnego programu atomowego. Żadnej Rugii, żadnego Ohrdruf, żadnych wybuchów. Heisenberg pracował nad reaktorem dla elektrowni miejskich i ewentualnie napędu jednostek pływających. Reszta uczonych prowadziła prace poboczne i tylko teoretyczne. A von Braun nigdy nie zbudował Amerika – Rakete. Ani tam w Peenemünde, ani tutaj.

- Ale zostaną ślady !

- Dokumentacja zostanie doszczętnie zniszczona. Infrastruktura, której nie można ukryć, wysadzona. Nawet tutaj, ten podziemny silos startowy i newralgiczna, najbardziej tajna część podziemnej fabryki. Jednym słowem – rakiet nie było, głowic nie było, programu nie było i nas w tym programie też nie było.

- A czy to nie jest dla nas groźne ? Skoro usuwa się dokumenty, można usunąć i ludzi !

- Dobre stwierdzenie. Ale ciebie na razie nie dotyczy.

- Na razie ?

- Nie łap mnie za słowa. Inni naukowcy mają udawać idiotów. Kto się nie podporządkuje, zginie. Znajdą go z kulą w głowie, albo z nożem w plecach. Zarówno teraz, jak i po wojnie,  pewni ludzie będą mieli długie ręce.

- A ja ?

- No właśnie. Ty masz być wyjątkiem. Tak, jak zaplanowano, udasz się wkrótce do „Centrum” i zmontujesz trzy głowice. A jak wystarczy czasu, to jeszcze kilka. Ile się da.

- Himmler tak zadecydował ?

- Kammler. I to w tajemnicy, za plecami reichsführera ! Jednym słowem, nadchodzi okres dwuwładzy. Starych powoli się odsuwa, a młode wilki chcą jeszcze zaistnieć. Chociażby na krótko i przez atom. Trzeba więc uważać, aby nie dostać w ryj z obu stron naraz.

- Strasznie to skomplikowane.

- Będzie bardziej skomplikowane, jak powiem ci o czymś jeszcze. Wiesz, dlaczego niszczymy ślady programu ?

- Bo nie chcemy, aby wróg miał taką broń ?

- Błąd. Nie chcemy, aby bolszewicy ją mieli. Bo Amerykanie już ją prawie mają.

- Co ? To pewna wiadomość ?

- Z najlepszego źródła. Od Rosjan.

- Mamy u nich takich agentów ?

- A skąd … To przyszło drogą okrężną. Nasza sekcja szyfrów i radiokontrwywiadu  wspomagana maszyną liczącą inżyniera Zusego, przechwyciła i złamała ostatnio kilkanaście depesz ruskich agentów, z Waszyngtonu do Moskwy. Ruscy zaczęli używać starych tabel kodowych. Pewno nie nadążają z wytwarzaniem nowych. Porównaliśmy to wszystko i część odczytaliśmy. Wynika z nich, że za kilka miesięcy Amerykanie będą mieli dwie lub trzy bomby uranowe. Pracują jeszcze nad bombą plutonową, bo uruchomili reaktor jądrowy. Zostały im tylko do opracowania zapalniki implozyjne. Powinni sobie z tym problemem za jakiś czas poradzić.

- A Rosjanie ? Rozumiem, że korzystają z tych danych ?

- Nie mamy agentów, którzy by to potwierdzili, ale niewątpliwie tak. Co jak co, ale szpiegów to oni mają … Jest jednak jeszcze coś i to dotyczy bezpośrednio nas obu.

- Tak ?

- Bolszewicy coś węszą. Na zaplecze frontu wysyłają grupy dywersyjno – wywiadowcze. Po pięć do siedmiu osób.

- A co nam do tego ?

- Nie przerywaj. Zaczęli już jesienią ubiegłego roku. Zrzucają ich na spadochronach, z różnymi zadaniami. Zarówno swoich, jak i Polaków.

- Polaków ?

- Oczywiście. No przecież utworzyli u siebie podporządkowane komunistom  wojsko polskie, z byłych więźniów i zesłańców, którzy wcześniej nie załapali się do armii tego londyńskiego generała, Andersa. Z tym, że na wszystkim łapę trzymają Rosjanie. Nawet powołali taki, niby polski, Samodzielny Specjalny Batalion Szturmowy. Ostatnio stacjonował po prawej stronie Wisły, gdzieś pod Białą Podlaską. Dowodzi nim Rosjanin, niejaki pułkownik Biełow.

- No i …

- Trochę cierpliwości. Namierzyliśmy w ostatnich pięciu miesiącach sporo takich grup. Część wybiliśmy już podczas lądowania, część zaraz po, ale niestety kilka z nich zdołało nam się wymknąć i działa nadal. Paru ich ludzi wpadło też w nasze ręce. Niechętnie, bo niechętnie, ale po użyciu metod naszych najlepszych specjalistów od przesłuchań, zaczęli mówić. A nasze służby rozpracowały ich system szyfrowania.

- Też z użyciem maszyny Zusego ?

- Nie do końca. Jak się okazuje, Polacy to sprytni i dowcipni ludzie. Zastosowali prosty trik. Szyframi są odpowiednie kombinacje różnych dziwnych wyrazów. Pierwszym, który odkryliśmy, była nazwa czapki. Tak zwana „furażerka”.

- Taki szyfr ?

- Nie śmiej się. Nasi specjaliści zmagali się z nim przez dwa miesiące. Aż w końcu pomógł nam jeden z volksdeutschów. Znakomicie zna język polski i to on na to wpadł. Używała go grupa zrzucona już w listopadzie. Strach pomyśleć, ile się o nas dowiedziała i jakie szkody to uczyniło. Były też inne grupy, jak „Wisła”, „Wisła II”, „Odra”, czy „Szatan”. Znając zasadę, też rozpracowaliśmy ich kody.

- Więc w czym problem ?

- W tym, że oni dostają nowe zadania. Ukierunkowane na nasze prace. Szukają, macają i są coraz bliżej.

- Ale chyba nie „Centrum” ?

- Bezpośrednich dowodów nie ma. Ale węszą. A my nie możemy tam pozostać, jak niedźwiedź w potrzasku. Ale o tym, pogadamy jeszcze w Berlinie.

 

Komentarze