Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 86

 

       27 kwiecień 1945, popołudnie – Opole, siedziba „SMIERSZ” przy sztabie armii sowieckiej.

 

       - Co ? Jak to nie wrócili ? Para szturmowych Ił – 2 nie wróciła z patrolu i wy nie wiecie dlaczego ?

- Towarzyszu generale ! Zaraz podrywamy następną parę szturmowców. Niech polecą nad sektor poprzedników i wszystko sprawdzą. Nawiązujemy też kontakt z sąsiednimi lotniskami. Może wylądowali gdzie indziej.

- Co wy mi tu pieprzycie, Rogozin ? Przecież gdyby tak było, to najpierw kazali by dzwonić do nas. Że gdzieś są i żyją. A dlaczego w ogóle mieliby lądować gdzieś indziej ?

- Nie wiem, towarzyszu generale. Ale czasem różnie bywa. Sam widziałem jak rok temu, na Białorusi, dwóch z pary zaczepiło się skrzydłami. Za blisko siebie lecieli. Jeden miał uszkodzone prawe skrzydło, drugi lewe. Więc obaj musieli natychmiast i awaryjnie lądować.

- Takie teorie, to sobie wsadźcie, wiecie gdzie … Ja potrzebuję faktów i dowodów. A waszym zadaniem jest ich dostarczyć. Oczekuję na raport za dwie godziny ! Wykonać !

 

       27 kwiecień 1945, popołudnie – Waldenburg.


       Szturmowce pojawiły się nagle. Początkowo leciały w kierunku z którego niedawno przyjechali, lecz teraz zawracały. Zrozumieli natychmiast i nawet nie trzeba było wydawać żadnych rozkazów. Ludzie byli na stanowiskach i dwadzieścia osiem luf działek przeciwlotniczych, niczym czujne psy, jakby same skierowały się w stronę nieproszonych gości.

 

     - Tu Iwan – 3 ! Tu Iwan – 3 ! Wzywam Saszę – 1 !

- Sasza – 1 cię słyszy ! Głośno i wyraźnie. Melduj !

- Przerywam zadanie. Wykryłem pociąg pancerny na stacji Waldenburg. Atakujemy !

- Iwan – 3 ! Iwan – 3 ! Zabraniam ! Powtarzam ! Zabraniam ! Wykonujesz inne zadanie. Pociągiem zajmie się kto inny. Jak mnie słyszysz, odbiór !

       Odpowiedzi nie było. Mładszyj lejtienant Dergaczow przykręcił gałkę odbiornika i tylko wnętrze kabiny mogło usłyszeć, jak mruknął pod nosem.

     - Chuj ci w dupę, Sasza – 1. Dość już tego fotografowania i patrolowania. Teraz trzeba trochę powojować. Bo może to już ostatni pociąg pancerny tej wojny …

 

       Nie spieszyli się. Pośpiech i nerwy to w ogóle źli doradcy. Pewni swoich umiejętności i siły, wyczekali na odpowiedni moment, aż szturmowce znalazły się w zasięgu skutecznego ognia. A później plunęli seriami ze wszystkich posiadanych luf.

 

       Starszyna Omeljaniuk jeszcze nie otrząsnął się z szoku. Rozumiał, że starszy kolega może czasem negocjować z bazą. Sugerować coś. Zwłaszcza w ważnych momentach, gdy sytuacja przerastała wcześniejsze ustalenia.

       Ale żeby tak ostentacyjnie dać pokaz niezdyscyplinowania ? Przecież za to sąd wojenny ! Mieli jasny i stanowczy rozkaz sprawdzenia sektora patrolowania poprzedniej pary. I dopiero po starannym sprawdzeniu oraz przekazaniu meldunku, w drodze powrotnej mogli swobodnie zapolować. Po wykonaniu podstawowego zadania ! Nie teraz ! Mimo to, zobaczywszy, że samolot Dergaczowa kładzie się w obszerny skręt, zrobił to samo. W końcu jest się skrzydłowym mającym robić to samo co dowódca, czy nie ? Pociągnął więc za Iwanem – 3, wbrew złym przeczuciom, które go nagle opadły. Przecież taki pociąg to nie bezbronny skład osobowy czy towarowy, nad którym można się pastwić do woli. Tu już żartów nie ma.

       Zwiększył nieco obroty silnika, gdyż dowódca wysforował się już dobre dwieście metrów do przodu. Odbezpieczył systemy uzbrojenia. Jeszcze kilka sekund i zaszczekają lufy działek. Ze smugami ognia zejdą spod skrzydeł rakiety RS – 82. Jeszcze trzy sekundy, dwie …

       Nie takiego przebiegu ataku spodziewał się Omeljaniuk. Stojący w torowisku pociąg pancerny rozświetlił się nagle łuną ognia. Jakby eksplodował ! Tyle, że nie on sam. Setkami smug wzbiły się w niebo masy pędzących ku nim pocisków i już nic nie dało się z tym zrobić. Można było tylko bezradnie patrzyć, jak samolot Dergaczowa jakby zderzył się z ołowianą chmurą, a chwilę później eksplodował kulą ognia, podsycaną wybuchem paliwa i mających właśnie schodzić spod skrzydeł rakiet.

       Jedynie szaleńcze, instynktowne szarpniecie drążkiem sterowania w bok, ocaliło Omeljaniuka i siedzącego za nim w kabinie tylnego strzelca przed losem Iwana – 3. Miał też szczęście, że później i nieco z boku rozpoczął atak. Nie trafił bezpośrednio w centrum pędzącej ku niemu zagłady, lecz i tak w ułamku sekundy miał urwaną końcówkę prawego skrzydła, kilka dziur w kadłubie i potrzaskaną osłonę kabiny. Teraz, z rykiem silnika na najwyższych obrotach, lotem koszącym, dziesięć metrów nad torowiskiem, gnał na północ w kierunku swoich. Trzeba przecież ocalić dupę. I zameldować więcej o pociągu. Bo być może to on właśnie był sprawcą zniknięcia Iwana -1 i Iwana – 2.

 

       Dojeżdżając do stacji, Lange już wiedział. Coś się stało. Przecież wściekłe serie działek przeciwlotniczych i głuchy huk olbrzymiej eksplozji słychać było nawet koło ośrodka łączności.

- Volkner ! Gdzie jest Volkner ?

- Jestem, sturmbannführer – szczupła sylwetka zastępcy ukazała się w drzwiach wagonu artyleryjskiego.

- Co tu się działo ? Stan ludzi i pociągu ! Straty !

- Melduję sturmbannführer, że strat brak. Pociąg i ludzie w komplecie i gotowości. Piętnaście minut temu atakowały nas dwa ruskie szturmowce. Jeden zestrzelony, drugi uszkodzony. Niestety zwiał.

- Zwiał ? Jasna dupa ! Niedobrze. Za mniej niż pół godziny ruscy będą wiedzieli o nas tyle, że jeszcze przed wieczorem zdążą nasłać na nas z piętnaście takich maszyn. A my musimy tu pozostać minimum do jutra.

- To co robimy, sturmbannführer ?

- Lokomotywy utrzymywać pod parą. Dawaj mapy kolejowe. Zobaczymy, gdzie można by się tu skryć. Bo na stacji zostać już nie możemy. I wyślij kogoś na tę nastawnię. Niech sprowadzi jakiegoś kolejarza. Może on nam coś podpowie.

 

     - Więc mówisz tunel ?

- Tak jest, panie sturmbannführer – speszony i wyraźnie przestraszony kolejarz miął czapkę w dłoniach. - O, tutaj – wyciągnął rękę i pokazał miejsce na mapie.

- Przecież tu nic nie ma ! Tunele są na południe, pod Kleiner Ochsenkopf !

- Tak, ale w nocy przez oba mają przejeżdżać transporty wojskowe. Jakiekolwiek ich zablokowanie traktowane jest jako sabotaż i działanie na szkodę Rzeszy. Od razu kula w łeb. Za to tutaj …

- Co tutaj ? I dlaczego to nie jest zaznaczone ?

- Pewnie dlatego, że to tajemnica. Ludzie z Organization Todt zaczęli go budować prawie dwa roku temu. Odizolowano teren, bezpośrednio przy wjeździe postawiono wysoki płot. Mówiono, że tunel ma prowadzić pod zamek.

- Jaki znowu zamek ?

- Fürstenstein. Tam wtedy też zaczęto coś robić. Oraz w górach. Ale to wszystko jest tajne i nic więcej nie wiem.

- Dobrze. Góry i zamek nieważne. Co z tym tunelem ?

- Podobno wydrążono już kilkaset metrów. Ale wykwalifikowanych robotników ubywało, bo stale byli potrzebni gdzieś indziej. A w grudniu wszystko stanęło.

- Da się tam wjechać ?

- Tak. Są szyny, chociaż zamaskowane sztuczną trawą. Prawie sześćdziesiąt metrów do wjazdu. Z góry nic nie widać, ale wystarczy zwinąć tę niby trawę i można wjechać do wewnątrz. Należy tylko z wjazdu zdjąć siatkę maskującą oraz przestawić zwrotnicę. Ale trzeba się spieszyć.

- Dlaczego ?

- Od dwóch dni są tam saperzy z Wehrmachtu. Drezyną wożą świdry, agregaty prądotwórcze, młoty pneumatyczne i materiały wybuchowe. Podobno mają wysadzić wjazd. A później, na zewnątrz, brygada remontowa ma zdemontować prowadzące do tunelu szyny, podkłady i zwrotnicę. Tak, aby śladu nie było.

- Po co ? Coś tam ukryto ?

- Ja nic nie wiem, panie sturmbannführer. Ale tam, gdzie jest rozjazd i zwrotnica, mają wymienić nawet szyny. Przygotowali już odpowiednie, wymontowane z innego odcinka. Z boków pokryte rdzą, ale po wierzchu wyślizgane kołami pociągów. Tak, aby po zdemontowaniu rozjazdu, nie różniły się od reszty normalnie użytkowanego szlaku. Maskowanie doskonałe.

- Tak … Więc mówisz, że tylko tam ?

- Tak jest, panie sturmbannführer. To jedyne znane mi miejsce, gdzie można bezpiecznie przeczekać.

 

       Daleko nie było i mimo ostrożnego posuwania się naprzód, byli na miejscu już po kilkunastu minutach. Wszystko było tak, jak opisywał kolejarz i gdyby nie zwrotnica oraz częściowo zdjęta z wlotu tunelu siatka maskująca, miejsce trudno by było zlokalizować.

     - Obersturmführer Volkner ! Pan pozostaje w pociągu ! Pełna gotowość. Ty i ty – skinął na dwóch najbliższych esesmanów z peemami w rękach – za mną. Zobaczymy, jak to wszystko wygląda.

       Wysiedli. I nie uszli nawet dwudziestu kroków, gdy głośne „halt” zatrzymało ich w miejscu. 

        Zza częściowo zwiniętej siatki maskowniczej wyszło dwóch wartowników z karabinami w dłoniach.

- Poprosimy o dokumenty, sturmbannführer.

- Proszę – Lange odpiął kieszeń munduru i wyciągnął legitymację służbową.

- Do kogo ? – gefreiter oglądający legitymację zadał głupie pytanie.

- Jaja sobie robisz człowieku ? Do dowódcy, oczywiście !

- Jawohl, herr sturmbannführer. Moment. Otto – odwrócił się do drugiego wartownika. - Sprowadź oberleutnanta. Migiem !

       Trzy minuty później szczupła sylwetka młodego oficera ukazała się we wjeździe. Dziarskim krokiem pokonał kilkadziesiąt metrów i stanąwszy przed Langem wyrzucił rękę w pozdrowieniu.

- Oberleutnant Karl Lindemann. W czym mogę pomóc, sturmbannfuhrer ?

 

       Dziesięć minut później saperzy z połową obsługi pociągu, w pocie czoła zdejmowali sztuczną trawę i odwijali resztę siatki maskującej wjazd. Przestawiono zwrotnicę i pociąg powoli zanurzył się w czeluści tunelu.

     - Ciemno tu jak w dupie, oberleutnant !

- Zdemontowano już oświetlenie. Z miesiąc temu. A nas wysłano, aby wywiercić otwory, założyć ładunki wybuchowe i wysadzić wjazd. Resztą, w tym wywózką sztucznego maskowania, demontażem rozjazdu i zwrotnicy, ma się zająć specjalna grupa remontowa. Planują zaczynać jutro wieczorem i skończyć najpóźniej do północy.

- Dadzą radę ?

- Powinni. Podobno to doskonała ekipa, dysponująca odpowiednim sprzętem.

- A wy ? Kiedy macie wysadzić tunel ?

- Jesteśmy prawie gotowi. Jak dobrze pójdzie, to jutro w nocy. Bezpośrednio potem nastąpić ma demontaż szyn i ukończenie prac, mających na celu przywrócenie linii kolejowej do stanu pierwotnego. Tak, aby nikt i nigdy się nie zorientował.

- Czyli ładunki są już założone ?

- Tak jest, sturmbannführer. Teraz zaczynamy montaż przewodów, zapalników i zapalarki.

- A gdyby to wybuchło ? Tu i teraz ?

- To jesteśmy w grobie, sturmbannführer. Pogrzebani żywcem i na wieczność. Ale to praktycznie niemożliwe. Zapalarkę podłączymy na końcu, gdy tunele będą już puste. To zresztą rutynowe działanie.

- To dobrze. Bo my, tutaj, być może będziemy musieli pozostać dwa dni.

- Aż tyle ? To opóźni nasze prace …

- Trudno. Moje zadanie jest ważniejsze. Jutro mam tu do załatwienia coś cholernie ważnego. Jeżeli się nie uda, mam jeszcze czekać dwadzieścia cztery godziny. Odjechać mogę dopiero po tym terminie.

- Skoro tak … Pan jest tutaj starszy rangą. Ale może uda się panu odjechać jutro.

- Też bym chciał. Wtedy pan, mógłby już sobie na spokojnie wysadzać ten wjazd. A przy okazji … Po co pan to wysadza ? Jest tu coś cennego, czy jak ?

- Nie sądzę. Tunel jest ślepy i pusty, choć przy końcu są jakieś zamurowania. Ale skoro kazali wysadzać, to wysadzam. Befehl ist befehl !

- Słusznie oberleutnant, słusznie. Też jestem tego zdania. To co ? Może kieliszek sznapsa przy małej kolacyjce ? Mój kucharz gotuje naprawdę nieźle.

- Chętnie sturmbannführer, ale za pół godziny. Szyny rozjazdu i wjazd trzeba z powrotem  zamaskować. Przypilnuję tej roboty i dopiero wtedy …

- Oczywiście. Zapraszam więc za pół godziny. Pierwszy od wjazdu wagon artyleryjski, drzwi od strony lokomotywy.

 

       Szturmowce, które niespełna godzinę później nadleciały nad poprzednie miejsce postoju pociągu, musiały obejść się smakiem. Nie było tu już nic do roboty. Pokręciły się trzy minuty i zgodnie z rozkazem, dwójkami poleciały po pięćdziesiąt kilometrów wzdłuż wszystkich odnóg rozchodzących się ze stacji torów. Nie znalazłszy jednak niczego, w zapadającym zmierzchu, źli i sfrustrowani, wracali do bazy z uczuciem porażki.

 

       28 kwiecień 1945, południe – „Riese”, obiekt „Centrum”.     

 

       Rano uzbrojono ładunek numer 2. Spoczywał teraz w pilnie strzeżonej osobnej komorze, tak, jak  i poprzedni. A teraz …

       - A teraz należy się obiad – pomyślał Henryk, wsłuchując się w sygnały dobiegające z pustego żołądka. Nie należy poganiać. Niech ludzie też odetchną. W końcu, przecież mu się nie spieszy. A nawet wprost przeciwnie. Wystarczy, jak zamelduje o wykonaniu zadania jutro przed północą. Trochę za późno, ale wcześniej, niż było pierwotnie ustalone. A później …

       Może jakaś awaria dźwigu ? Bo przecież awaria zamka już była.

 

Komentarze