Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 87

 

       28 kwiecień 1945, popołudnie – tajny tunel kolejowy w pobliżu zamku Fürstenstein.

 

       - Kurwa mać ! Nie będę przecież dymał na piechotę. Ruszcie głowami !

       Zapadła cisza. Bo i cóż można było powiedzieć ? To, że Lange koniecznie musiał skontaktować się z centrum łączności w Waldenburgu, to jedno. Ale, że fizycznie było to prawie niemożliwe, to drugie. Tor w tunelu był tylko jeden, a wcześniej nikt nie pomyślał, aby drezynę saperów wyprowadzić na zewnątrz i najpierw wpuścić pociąg. Stała by wtedy od strony wyjazdu jako pierwsza i od biedy można by jej użyć. A tak ? Tkwiła bezużytecznie za pociągiem, w głębi tunelu i już nic nie można było z tym zrobić. Wyprowadzać zaś pociąg na zewnątrz, narażając się na wykrycie i atak szturmowców, których przelotów w pobliżu naliczyli aż pięć i to tylko do południa ? Samobójstwo i głupota !

    - No jak ? Świta wam coś ?

- Myślę, sturmbannführer, że może by wysłać patrol do pobliskiego osiedla czy wsi. Niech zarekwirują jakiś pojazd czy coś … Jakby co, trochę benzyny przecież mamy. Choćby do agregatów prądotwórczych.

- Myśl dobra. Jak się nie ma, co się lubi … No, na co czekacie ? Wysłać patrol czterech ludzi. I niech się sprężają.

 

       Dostarczony do tunelu motocykl BMW R – 35 nie był w dobrym stanie. Ze zdemontowanym tylnym siodełkiem, poobijany, ubłocony i z pustym bakiem, stwarzał wrażenie wręcz żałosne. Prawie takie jak sylwetki czterech wysłanych na patrol żołnierzy, którzy spoceni, w trudzie i znoju, przez pięć kilometrów pchali ten ważący niebagatelne 155 kilogramów wehikuł pod sam wjazd.

     - Sprawny ?

- Właściciel mówił, że tak. Ale ostatnią kroplę benzyny wyjeździł już miesiąc temu.

- A siodełko ? Sam mam na nim jechać ?

- Zaraz coś zrobimy, sturmbannführer. Już nawet pomyśleliśmy nad tym. Tymczasowo zdemontuje się  siodełko jednego z działek przeciwlotniczych, a w wagonie remontowym w pół godziny jakoś je zamocują.

- No to do roboty. Zatankować i sprawdzić. Bo za te pół godziny, chcę go mieć w gotowości. Powiadomić też hauptscharführera Geiera. Pojedzie ze mną. 

 

       To  nie była podróż, o jakiej Lange mógłby marzyć. Krętymi drogami dotarli w końcu do centrum łączności, po to tylko, aby przekonać się, że nie ma dla nich nic nowego. Ani informacji z Monachium, ani informacji z  jakiegoś tajnego, jakby mitycznego obiektu znajdującego się podobno gdzieś niedaleko, ani też żadnego czekającego na nich ładunku.

       Z ciężkim więc sercem wracał do tunelu, dając sobie wcześniej jeszcze wyznaczone, dodatkowe 24 godziny na wykonanie zadania.

 

       29 kwiecień 1945 – „Riese”, obiekt „Centrum”, centrum łączności, Waldenburg.


       - Centrala ? Jest dla nas jakaś informacja ? Nie ? W porządku. Ale jakby co, proszę natychmiast powiadamiać.

       Położył słuchawkę telefonu i spojrzał na siedzącego przed biurkiem Bomkego.

- No i co o tym myślisz Johann ? Mieliśmy termin wyznaczony na wczoraj. My nie wysłaliśmy żadnej informacji, ale też i do nas nic nie przyszło. Zawodzi łączność czy wszystko się już sypie ?

- Trudno powiedzieć, herr doktor. Może jedno i drugie na raz ?

- To teraz druga kwestia do rozważenia. Do wieczora powinniśmy zakończyć montaż ładunku numer 3. Wysyłać informację do Monachium, czy nie ?

- Nie wiem, herr doktor. Ale jak wyślemy, to zaraz może przyjść polecenie, aby przekazać ładunki tym z „Wolfsberga” czy „Ramenberga”. Przyjadą i je po prostu zabiorą. A my nie mamy wtedy powodu, aby nawet zaprotestować. Jeżeli gdzieś ich użyją lub - co gorsze - wpadną z nimi w łapy sowietów, to nie wiadomo co będzie dalej. Pewnie jednak znacznie gorzej, niż przy zwykłej naszej przegranej.

- Więc nie powiadamiać ?

- To też cholerne ryzyko. Dla nas. Bo jeżeli wyślą po nie jakiś oddział specjalny, bez uprzedzenia nas … Mogą nam wtedy zrobić operację „ENDE” wcześniej, niż się tego spodziewamy.

- I tak źle, i tak niedobrze. Mamy wybór miedzy dżumą a cholerą. Ale istnieje jeszcze jedna droga. Opóźnienie.

- Takie jak z zamkiem ?

- Podobne. Mógł się na przykład spalić silnik w szybie dźwigowym. Bez niego nie przemieścimy głowic. Porozmawiam o tym z jednym z inżynierów, któremu chyba można będzie zaufać. Ale informację o tym zdarzeniu wyślemy po północy. Nie mamy tu zapasowego silnika, a przewinięcie uzwojenia może trwać i całą dobę. Zobaczymy, co nam odpiszą. I czy w ogóle odpiszą …

 

       Tym razem Lange wyjechał o 16.00. Nie dawał już rady siedzieć w tym ciemnym, zatęchłym tunelu i ot tak, bezczynnie czekać. Niespokojna natura pchała go do działania, a oczekiwanie było potworną męką. A jeszcze te wieści z frontu … Do chwili obecnej czuł dreszcz przerażenia, gdy wczoraj, w centrum łączności dowiedział się o walkach na ulicach Berlina. Czy to naprawdę koniec ? A jego  misja … Czy jeszcze ma sens ?

 

       W centrum łączności nie było lepiej niż w tunelu. Dyżurny podoficer widząc go, pokręcił tylko przecząco głową. Siedział ze słuchawkami na uszach, nasłuchując swoich i obcych radiostacji.

       Nie, tak być nie może. Trzeba wiedzieć, na czym się stoi. Popukał łącznościowca palcem w ramię.

- Tak jest, sturmbannführer ?

- Co słychać ?

- Nasłuchuję wieści ze świata. Jest coraz gorzej. Ruscy zbliżają się do Reichstagu i Kancelarii Rzeszy. Zaś Amerykanie zajmują Monachium.

- A führer ?

- Nie wiem. Wieści są sprzeczne. Słyszałem, że podobno wyjechał z Berlina, ale też, że walczy na jego ulicach. Ramię w ramię z prostymi żołnierzami.

- A ta pierwsza informacja ? Gdzie niby wyjechał ?

- Tu też trudno się zorientować. Podobno do jakiejś „Twierdzy Alpejskiej”. Ma tam organizować IV Rzeszę i dowodzić ostatnim punktem oporu. Ale to wrogie radiostacje i chyba nie można im wierzyć.

- Oczywiście. A w moich sprawach ? Na pewno nic nie ma ?

- Nic, sturmbannführer. Ale tak sobie myślę … Może trzeba się przypomnieć ? Może wysłać informację, z prośbą o dalsze polecenia ? Chociaż, skoro Amerykanie naprawdę zajmują Monachium, to zajmą tam i nasz ośrodek łączności. 

- Trudno ! Bierz kartkę. Podyktuję tekst. Może dojdzie. Przecież do północy mamy jeszcze prawie siedem godzin.

      „Ściśle tajne ! 29 kwiecień 1945, godzina 17.15. Do rąk własnych obergruppenführera Hansa Kammlera. Bardzo pilne ! Z uwagi na brak jakichkolwiek informacji odnośnie ładunku, jaki wczoraj zgodnie z pańskimi rozkazami miałem podjąć w miejscu wyznaczonym, oraz brak jakichkolwiek informacji dotyczących perspektyw wykonania tego zadania z przyczyn najzupełniej ode mnie niezależnych, proszę o dalsze instrukcje w tej sprawie. W przypadku braku takowych, zgodnie z wcześniejszymi rozkazami, nakażę odwrót dnia dzisiejszego, o godzinie 24.00. Heil Hitler ! Sturmbannführer Gregor Lange”.

       Odetchnął głęboko. Poszło ! I jakby co, do wcześniejszych rozkazów dołączy i ten telegram. Idealny „dupochron”. Bo przecież się starał …

 

     - Sturmbannführer ! Dwudziesta czwarta !

- Co ? A tak … - Lange przetarł zaspane oczy. Nawet nie zauważył, gdy zasnął w wygodnym fotelu, tak przytulnym w przeciwieństwie do siedziska pancernego pociągu. - Przyszło coś ?

- Niestety nic, sturmbannführer. Niby przyjęcie pokwitowali – wręczył Langemu niewielki świstek papieru. - Ale odpowiedź nie nadeszła.

- Może to i lepiej. W każdym razie już wiem, co mam robić.  Wcześniejsze rozkazy anulowane nie zostały. A tu, robi się jakoś coraz bardziej gorąco …

       Założył czapkę. Wyprostował się. Odpowiedział jeszcze na wyrzut w górę ręki łącznościowca i skierował się ku drzwiom.

       Podoficer chwilę jeszcze patrzył za nim. Swędział go język, ale już nie pytał o jakie to niby gorąco chodziło sturmbannführerowi.

 

       Półtorej godziny później najeżone lufami ciężkie, pancerne cielsko, ostrożnie wytoczyło się z czeluści tunelu. Korzystając z bezchmurnego nieba i jasnej nocy, nawet nie włączyli reflektorów. Niespiesznie podjechali pod stację w Waldenburgu. Krótka rozmowa z zawiadowcą i dyżurnym ruchu upewniła ich we wcześniejszych zamiarach. Kilka minut później skład ruszył i powoli nabierając coraz większej prędkości, skierował się na zachód, w stronę Landeshut.

 

       30 kwiecień 1945, rano – „Riese”, obiekt „Centrum”.   


       - Inżynier Eckardt do dowódcy ! Inżynier Eckardt do dowódcy !

       Chyba przesadzili z tymi głośnikami. Jak tak dalej pójdzie, uszy poodpadają. Trzeba powiedzieć, żeby choć trochę to ściszyli.

       Położył mikrofon na podstawce i usiadł. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze …

     - Melduję się, obersturmbannführer !

- Proszę usiąść, inżynierze. Jak tam nasz silnik ? Dał pan radę ?

- Nie było problemu, obersturmbannführer. Małe spięcie i uzwojenie poszło w diabły. Nawet gdyby przyjechała tu nie wiem jaka komisja, to nikt tego nie odkryje.

- Świetnie. A perspektywy naprawy ?

- Co najmniej dwa dni. Poszło bowiem uzwojenie i wirnika i stojana. Drugiego takiego silnika akurat nie mamy. Części zapasowych do niego też. Nikt nie przewidział, że to może się zepsuć. Ale czy na pewno robimy dobrze ? Nikt mnie za to nie ukarze ?

- Brawo. Wiedziałem, że jest pan zdolny. To teraz proszę rozpocząć przewijanie. Ale nie musi się pan spieszyć. A co do ukarania … Dałem panu moje słowo honoru i wkrótce to wszystko wyjaśnię. Aha … Jeszcze jedno. Po drodze proszę zawołać Bomkego. Mam coś dla niego.

 

     - Melduję się  herr doktor !

- Czytaj - Henryk podał mu kartkę. - Potem puścisz to do „Ramenberga”, a oni niech przekażą dalej.

     „30 kwiecień 1945. Ściśle tajne !  Obergruppenführer Hans Kammler. Melduję wykonanie zadań numer 2 i 3. Z uwagi na awarię dźwigu i związany z tym brak możliwości przemieszczania ładunków, o terminie odbioru powiadomię osobnym szyfrogramem. Heil Hitler ! Obersturmbannführer Heinrich Reschke”.

     - Strasznie enigmatyczne, herr doktor …

- Celowo Johann. Jeżeli ten tekst trafi do kogoś, kto nie zna sprawy, nic z niego nie zrozumie. A w sumie, przecież o to nam chodzi. Wtedy, nawet jeżeli przekażą to Kammlerowi, to na pewno nie jako priorytet. Z opóźnieniem i wśród stu innych informacji. To da nam szansę na ponowne odwlekanie terminu.

- Chyba już nikomu nie przekażą. Centrum łączności z Waldenburga donosi, że Monachium padło. A Kammler miał być właśnie tam. Więc łączność już chyba nie będzie działała …

- Jeżeli jest tak jak mówisz, to sami będziemy musieli zdecydować jak  i co dalej.

- My jesteśmy gotowi, herr doktor.

- Wiem. I to jest właśnie nasz atut. A przy okazji … Wszystko już przygotowane do wysadzenia tuneli ?

- Jawohl, herr doktor ! Już tylko my możemy je odpalić. Ładunki zamontowane, zapalniki założone, przewody podłączone i zamaskowane. Jeszcze dzisiaj zamontujemy zapalarkę. U pana.

- U mnie ? No, niech będzie … A jak tam nasi dwaj przyjaciele z „Ramenberga” ?

- Kończą maskowanie swojej roboty. Do wieczora powinni się wyrobić.

- Czyli co ? Już ich nie zobaczymy ?

- Wygląda na to, że nie. A sztucznie przetrzymywać też ich nie możemy. Chyba, że …

- Co znowu ?

- Chyba, że oni ich przetrzymają. Wyślą pod jakimkolwiek pretekstem. Przecież też chcą mieć jakieś informacje. Ale to ja czuwam nad tym, co mają mówić.

- Tak trzymaj, Johann. A von Drebnitz ?

- Według najnowszych informacji ostatnio otrzymał jakieś ważne polecenia z Waldenburga. Niby w „Ramenbergu” mają swoją centralkę łączności, ale druga, niezależna i o zasięgu na całe Niemcy, jest właśnie tam.

- I co ?

- Dwudziestego piątego właśnie stamtąd dostał rozkaz. Cieszył się jak dziecko. A jeden z naszych ptaszków podsłuchał jego rozmowę ze standartenführerem Knollem. Drebnitz mówił, że jak nie przyjdą dodatkowe rozkazy, to mają zaczynać po pierwszym maja.

- Myślisz, że chodzi o „ENDE” ? 

- Musi o nią chodzić. Inaczej by się tak nie cieszył. To mściwy typ …

- Robił coś jeszcze ?

- Podobno jeździł do koszar w „Wolfsbergu”.

- Wiemy kiedy i po co ?

- Nie. Nasze słowiki nie wszystko wiedzą, albo też nie o wszystkim śpiewają. A my nie mamy sposobu, aby to sprawdzić.

- No dobrze, Johann. Wracaj do swoich zajęć. Ale od północy najwyższa gotowość. Bo może mają zacząć nie po pierwszym maja, a już pierwszego maja. A to robi kolosalną różnicę.

- Jawohl, herr doktor !

 

Komentarze