Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 88

 

       30 kwiecień 1945, popołudnie – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”.


       - Achtung ! W dwuszeregu zbiórka ! Wyrównaj ! Kolejno odlicz !

- Jeden, dwa, trzy, cztery …

- Na prawo patrz ! Hauptsturmführer ! Obersturmführer Rauch melduje pluton gotowy do przeglądu. Stan dwudziestu czterech. Pełny !

- Dajcie spocznij, obersturmführer !

       Von Drebnitz przeszedł wolno wzdłuż szeregu przypatrując się stojącym. To nie było to, co wcześniej sobie wyobrażał. Owszem, było z dziesięciu czy dwunastu starych weteranów, zaprawionych w bojach na wszystkich frontach tej wojny. Od razu można było ich poznać po bezczelnym spojrzeniu, odznaczeniach, po tej swoistej pewności siebie i nonszalancji z jaką stali i patrzyli na niego. A pozostali ? Zwykli rzeźnicy, strażnicy obozów przymusowej pracy i zagłady. Taki to potrafi zatłuc kijem czy kolbą karabinu bezbronnego więźnia. Ale żeby tak twarzą w twarz stawić czoła uzbrojonemu wrogowi ? Wątpliwe. No, ale cóż … Jakoś sobie trzeba będzie z tym poradzić.

       Jeszcze raz przeszedł przed dwuszeregiem. W porządku. Zgodnie z jego poleceniem, wszyscy mieli hełmy na głowach. Zamienili też karabiny Mauzera na MP – 40. To bardzo dobrze. Karabin nie sprawdza się w walce na małą odległość czy w ciasnych pomieszczeniach, tam gdzie trzeba szybko strzelać i manewrować bronią.

       Stanął wreszcie przed frontem plutonu.

     - Jestem hauptsturmführer Walter von Drebnitz ! Od teraz do czasu zakończenia operacji, której kryptonim i tak wam nic nie powie, z rozkazu obergruppenführera Hansa Kammlera przechodzicie do mojej dyspozycji i pod moje rozkazy. Od tej chwili jedynym waszym przełożonym jestem ja. Moim zastępcą będzie wasz dotychczasowy dowódca, obersturmführer Rauch. Zadanie, które musicie wykonać, ma decydujące znaczenie dla losów Rzeszy i może odwrócić losy wojny. Szczegóły podam jutro, po naradzie z obersturmführerem. Bezpośrednio po zakończeniu naszego spotkania zostajecie też zakwaterowani w osobnym budynku koszar. Nie macie prawa z nikim innym rozmawiać ani się kontaktować. Zadanie jest ściśle tajne. Jakieś pytania ? Nie ? Obersturmführer ! Odprowadzić pluton na nowe miejsce zakwaterowania i dopilnować wykonania moich rozkazów !

 

        30 kwiecień 1945, wieczór – „Riese”, obiekt „Centrum”.  


        - Naprawdę to musi stać akurat u mnie ?

- Pan jest tu dowódcą i najważniejszą osobą. Pan będzie podejmował decyzję. Niby mogła by być u mnie, ale ja przecież cały czas nadzoruję dół. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

- Słusznie Johann. Stawiaj i podłączaj to cholerstwo ! Mam nadzieję, że sprawdzone ?

- Oczywiście. Sam sprawdzałem pół godziny temu. Wraz z inżynierem Eckardtem.

- Prawidłowo. Nie ma prawa nas zawieść. Bo inaczej …

- Wiem, herr doktor. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Bo ludzie po cichu szepczą …

- O czym ?

- Że jak wysadzimy tunele, to już stąd nie ma wyjścia.

- A nie pomyśleli, po co kazałem przewieźć na górę agregat prądotwórczy, materiały wybuchowe, sprężarki, młoty pneumatyczne, wiertarki, pozostałe jeszcze stemple górnicze i kupę innego sprzętu ?

- No, chyba nie …

- To powiedz im, że tam jest nasze wyjście. Główna brama wyjazdowa z okresu budowy obiektu. Ta, która z zewnątrz została zasypana i zamaskowana.

- Właśnie …

- Co właśnie? Stamtąd jesteśmy bezpieczni. Bez ciężkiego sprzętu nikt od tamtej strony nie wejdzie. A co do nas … Jak myślisz ? Ile czasu zajmie wykonanie wyjścia od wewnątrz, przy użyciu sprzętu jaki tam kazałem zgromadzić ?

- Jeżeli weźmie się za to z ośmiu czy dziesięciu ludzi, to najwyżej parę  godzin. Nie więcej.

- No ! Trochę popracują i gotowe. Przekaż więc, niech się nie martwią. Jakby co, wyprowadzę ich stąd. A później to wejście ponownie zawalimy i zamaskujemy.

- Dziękuję, herr doktor. Bo sam się już zastanawiałem …

- Zaufaj Johann. Dawno to już obmyśliłem. Jest to nasz podstawowy plan, abyśmy nie zostali tu na zawsze.

- Podstawowy, herr doktor ? To znaczy, że jest jeszcze zapasowy ?

- Johann ! Jeżeli tylko są takie możliwości, zawsze robi się plan „A” i plan „B”.

- Więc mamy też plan „B” ?

- Mamy. Ale powiem jeszcze raz. Zaufaj Johann, bo na chwilę obecną nic więcej powiedzieć nie mogę. Znasz zresztą zasadę - mniej wiesz, krócej będziesz przesłuchiwany …

- Znam, herr doktor.

- To dogadaliśmy się. A przy okazji, bo nie miałem czasu spytać … Jak tam nasi dwaj przyjaciele z „Ramenberga” ?

- Już ich nie ma. Pożegnali się po skończonej robocie. A później odjechali.

- A więc ?

- A więc zbliża się decydująca chwila, herr doktor. Bo jutro już pierwszy maja. Ostateczny, wyznaczony nam termin.

 

        01 maj 1945, południe – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”.


       Nie ufał nawet ścianom koszar. Wyprowadził wiec żołnierzy na skraj lasu, tam, gdzie na pewno nie mogło być żadnych podsłuchów.

- Wystarczy, hauptsturmführer ?

- Tak. Można zatrzymać pluton.

       Wcześniej już obmyślił plan i sposób zachęty dla tych zabójców. Bo, że na sam koniec nikt nie chciał umierać, nie miał złudzeń. Sama bezmyślna dyscyplina dała by pewno efekt jeszcze z miesiąc temu. Ale dzisiaj, gdy bolszewicy właśnie zdobywają Berlin ?

     - Siadajcie – gestem dłoni wskazał suchą już ściółkę i świeże kępy wiosennej trawy.

       Popatrzyli niepewnie po sobie. Spodziewali się stania na baczność, wyszczekiwanych rozkazów, górnolotnych mów o Rzeszy i führerze. A tu nagle taki luz ? Klapnęli jednak na tyłki, czując niecodzienność sytuacji. Ciekawe, co też powie im ten obcy hauptsturmführer z blizną na policzku i brakującą końcówką ucha. Wczoraj jeszcze o tym dyskutowali i doszli do zgodnego wniosku, że przecież kochanka mu tego ucha nie odgryzła. Musiał ktoś do niego strzelać. A więc pewnie weteran …

     - Słuchajcie uważnie – von Drebnitz aż wciągnął powietrze. - Zadanie, jakie macie wykonać, może ocalić Rzeszę, a was okryć chwałą na wieki. Wiecie, że piąty tunel, ten z boku, prowadzi w głąb góry ?

- To wszyscy tu wiedzą - odezwał się któryś.

- To pewnie i wiecie, że jeszcze w marcu przywieziono tu grupę około pięćdziesięciu osób. Dzisiaj już mogę wam powiedzieć, kto to właściwie jest. To praktycznie w stu procentach zwykli cywile, chociaż naukowcy. Elita inżynieryjna Niemiec.

- A co my mamy do tego ? – bezczelnie przerwał  jeden z weteranów, ośmielony formą i sposobem prowadzonej rozmowy.

       Nie zareagował. Ale momentalnie zapamiętał bezczelnego typa. - Jeszcze i ty dostaniesz ode mnie kulkę – pomyślał. - Ale na sam koniec.

 - Zaraz się dowiecie. Ci naukowcy budowali nową broń. „Wunderwaffe” ! I nawet ją zbudowali. Ale jednocześnie zbuntowali się i zdradzili III Rzeszę. Nie zamierzają jej wydać. Wymyślili sobie, że doczekają w tej górze do końca wojny. A potem może sprzedadzą ją sowietom. Albo Amerykanom.

- Ale co my mamy do tego ? – jeszcze raz dał się słyszeć głos bezczelnego typa.

       - Spokojnie … Tylko spokojnie ! - von Drebnitz w myślach doliczył do dziesięciu, piorunując wzrokiem siedzących.

- My mamy rozkaz wydany przez obergruppenführera Hansa Kammlera, w imieniu samego reichsführera SS Heinricha Himmlera. Mamy zaatakować obiekt i zlikwidować wszystkich znajdujących się tam zdrajców. Przejąć trzy prawdopodobnie już wykonane egzemplarze „Wunderwaffe” oraz całość związanej z nią dokumentacji. Tu są odbitki planu podziemi. Zapoznacie się z tym. Został narysowany przeze mnie, odręczne i z pamięci, ale zapewniam, że jest praktycznie wierny z oficjalną dokumentacją.

- A ile osób jest tam łącznie w tej chwili, hauptsturmführer ?

- Doliczyłem się blisko sześćdziesięciu. Może być dwóch czy trzech więcej. Mówiąc po indiańsku, mamy więc trochę więcej niż po dwa skalpy na każdego z nas.

- A broń ? Przecież chyba są uzbrojeni ?

- Mogą mieć nie więcej niż piętnaście do siedemnastu sztuk broni. Więc chyba się nie ulękniecie ?

- Oczywiście, że nie. Ale chcemy dokładnie wiedzieć, z czym przyjdzie się nam zmierzyć.

- Z cywilami, żołnierzu. Głównie z cywilami.

- Głównie ? Wiec są tam jacyś ludzie obeznani z bronią ?

- Jest paru esesmanów, którzy stanęli po niewłaściwej stronie. Ci też muszą umrzeć. Ale dość tego ! Słuchać dalej. Atak przeprowadzimy o drugiej w nocy. To najgorsza pora dla czuwających. Wejdziemy do tunelu od strony „Wolfsberga” i pójdziemy w prawie całkowitej ciemności. Będziecie mieli buty obwiązane szmatami. Niedaleko wartowni z kaemem, czterech z was, najbardziej doświadczonych, z bagnetami w ręku, zdejmie buty i pójdzie w samych skarpetach. Musicie zaskoczyć załogę wartowni.

- A ilu tam może być ?

- Najwyżej dwóch. Jeżeli zaskoczymy tych wartowników, to samymi bagnetami i po cichu będzie można wykończyć całą sześćdziesiątkę.

- A jeżeli padnie jakiś strzał ?

- To ruszycie przed siebie sprawdzając wszystkie pomieszczenia. Strzelacie do każdego, kto nie ma hełmu na głowie.

- Hełmu ?!!

- Tak. Z tego, co wiem, w obiekcie nie ma żadnego hełmu. Nawet tych paru esesmanów nie mało ich na wyposażeniu. Nie były potrzebne. Hełmy na głowach będziecie więc mieli tylko wy. To będzie wasz znak rozpoznawczy. Bo w wielu pomieszczeniach może być tylko przytłumione, nocne światło.

- Przecież oni tam nie mają nocy ani dnia … 

- Mają. Światła są zapalane i gaszone tak, aby zapewnić cykl życiowy, jak na powierzchni. Nawet posiłki i rytm pracy dostosowano do tego. Jednym słowem, oprócz obsady wartowni, wszyscy inni powinni spać.

- A później ? Jak już wszystko załatwimy ?

- To czeka was niespodzianka – tu von Drebnitz uśmiechnął się sam do siebie, wyobrażając sobie ich reakcję.

- A można wiedzieć jaka, hauptsturmfuhrer ?

- Można. Jak już mówiłem, ci co tam są, byli elitą Niemiec. Przez wiele lat sowicie nagradzani, stali się bogatymi ludźmi. Jadąc tu, większość zabrała ze sobą pieniądze i najcenniejsze kosztowności, nie chcąc ich zostawiać w obcych rękach, albo na pastwę losu. Jednym słowem … To, co przy nich znajdziecie, jest wasze ! Do podziału i dla każdego !!!

       Wybuchu entuzjazmu jaki wśród nich zapanował, nie powstydziliby się nawet najbardziej zatwardziali kryminaliści i von Drebnitz już wiedział. Grupa sadystów i zabijaków wykona to zadanie. A, że przy okazji coś tam wyszarpią dla siebie ? Trudno. Przecież z własnej kieszeni tego nie wyjmie.

     - Cisza ! Cisza ! Gestem ręki i podniesionym głosem zapanował nad sytuacją. - Przypominam! Ładunki i dokumentacja mają zostać nienaruszone. Zresztą prawdopodobnie znajdować się będą w magazynie zamkniętym na klucz, który znajdziecie przy dowódcy obiektu. Nosi mundur sturmbannführera lub obersturmbannführera. To też zdrajca i być może szpieg, wiec śmiało możecie go zabić. Pytania ?

       Nie było …

 

       01 maj 1945, godzina 22.45 – „Riese”, obiekt „Centrum”. 

       

       - Herr doktor, herr doktor ! – Bomke jak bomba i bez pukania wpadł do pokoju.

- Co się stało Johann ? Nadchodzą ?

- Nie. Co innego. Führer nie żyje !!!

- Jak to nie żyje ? Skąd wiesz ?

- W centrali łączności złapali wiadomość. Pierwszy raz, o godzinie 22.30 nadała ją rozgłośnia Reichs – Rundfunk Gesellschaft z Hamburga. Mówią, że führer padł na posterunku w Kancelarii Rzeszy, walcząc do ostatniego tchu przeciwko bolszewizmowi oraz za Niemcy. Wiadomość tę powtarzają co parę minut wszystkie działające jeszcze stacje … I co teraz będzie, herr doktor ?

- Teraz ? Teraz będzie nowy świat, Johann. Już bez Hitlera. I nowe życie. Żeby tego doczekać, musimy zakończyć stare. Zwycięsko. Ale teraz nadszedł już czas. Wołaj mi tu Wenzlaua i Eckardta. Opowiemy im o operacji „ENDE”. Ludzie muszą mieć motywację i przekonanie do tego, co planujemy zrobić.

 

       01 maj 1945, godzina 23.15 – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”. 


       Von Drebnitz przygotowywał się starannie. Wyczyścił i naoliwił pistolet. Załadował amunicją oba magazynki. Załadował też dwa dodatkowe, pobrane godzinę wcześniej ze zbrojowni. Sprawdził palcem ostrze bagnetu. W porządku. Teraz nic już nie stanie na przeszkodzie i jak dobrze pójdzie, za trzy i pół do czterech godzin będzie panem sytuacji. Mistrzem zemsty i śmierci. Może nawet największym bohaterem III Rzeszy ?

       Przymknął oczy. To byłoby wspaniałe, awansować po takiej akcji. W tych wyjątkowych czasach, może nawet od razu na standartenführera ? Jako zbawcy Niemiec, chyba by mu się należało, prawda ? W końcu, nowym kanclerzem Rzeszy zostanie pewnie reichsführer Himmler …

       Trwał tak chwilę, siedząc za biurkiem. Właśnie miał podnieść powieki, gdy z głębi korytarza dał się słyszeć gwar licznych głosów. Przybliżał się szybko, podświadomie budząc w von Drebnitzu dreszcz zaniepokojenia. Co się dzieje, do cholery ? Gwar zbliżył się do jego drzwi, przycichając przy tym dziwnie.

       I nagle paniczny strach ogarnął hauptsturmführera. Czyżby się przeliczył ? Czy to już ? Koniec marzeń ? Wyciągnął pistolet z kabury i przeładował. Dłoń z bronią gotową do strzału opuścił pod blat biurka. Działo się coś groźnego i wcześniej nieprzewidzianego. Ale co ?

       Pukanie do drzwi zabrzmiało jak wystrzał i von Drebnitz aż się wzdrygnął. Opanował się jednak szybko. Ruscy by przecież nie pukali !

- Wejść !

       Odetchnął głęboko, widząc w drzwiach znajomą sylwetkę Raucha. W korytarzu, za drzwiami zdążył też zauważyć kilkunastu ludzi z podległego mu plutonu.

     - Co się dzieje, obersturmführer ? Co to za zgromadzenie ?

- Hauptsturmführer ! Proszę o rozmowę. Przychodzę w imieniu zarówno swoim, jak i weteranów z mojego oddziału.

- Co ? Wyście oszaleli obersturmführer ? Co to za bolszewickie zwyczaje ? Za chwilę może mi powiecie, że powołaliście rady żołnierskie !

- Przepraszam hauptsturmfüher, ale sprawa jest poważna. W tej sytuacji …

- Jakiej znowu sytuacji ? Czy ja mam was zastrzelić dla przykładu ? – wyciągnął spod biurka dłoń z pistoletem i oparł o blat.

       Rauch przełknął ślinę. - Cholera ! Trzeba jakoś przekonać tego fanatycznego głupka …

     - Hauptsturmführer ! Niespełna godzinę temu radio podało wiadomość o śmierci führera.

- I myślicie, że was to zwalnia ze złożonej przysięgi, co ? Banda tchórzy ! Zażądam sądu wojennego i wszyscy pójdziecie pod mur !

- Ale my chcemy wykonać rozkaz ! Tylko nie dzisiaj.

- A to ciekawe … Nie dzisiaj. A może jeszcze powiecie mi łaskawie, kiedy ?

- Z całym szacunkiem hauptsturmfuher, ale proszę mi dać dojść do słowa. Potrzebuję najwyżej półtorej minuty, aby wszystko spokojnie wyjaśnić. A potem może mnie pan zastrzelić.

- To kusząca propozycja, obersturmführer. I właśnie zastanawiam się, czy nie zrobić tego od razu.

- To byłaby zła decyzja. Narażająca pana, hauptsturmführer, na poważne niebezpieczeństwo.

- Grozicie mi ?

- Nigdy bym nie śmiał. Ja tylko jeszcze raz proszę o półtorej minuty na wyjaśnienie naszej prośby.

- Dobrze – von Drebnitz podwinął mankiet koszuli i spojrzał na zegarek. - Macie półtorej minuty. Ani sekundy więcej. A to, co usłyszę, niech będzie czymś rozsądnym.

- Tak jest. Już mówię. Sytuacja jest następująca. Führer nie żyje. To najbardziej hiobowa wieść , nie tylko od początku wojny, ale i od powstania III Rzeszy. Co w tej sytuacji ludzie będą robili ?

- No, uświadomcie mnie  Rauch !

- Będą gadali, hauptsturmführer. Nie godzinę czy dwie. Do rana będą prowadzili długie, nocne rodaków rozmowy. Nikt się nie położy, bo i nikt by nie zasnął. Tak samo będzie i tam, gdzie mamy się udać. Nikt nie będzie spał. Wszyscy będą na nogach. Czujni i pobudzeni, jak po „Pervitinie”. W tej sytuacji, nasze szanse maleją do zera. Bo jeżeli nie  zaskoczymy załogi wartowni, to jedną długą serią MG – 42 rozsiekają nas w tunelu. Tak więc proponuję przełożyć akcję o 24 godziny. Po nieprzespanej nocy, następnego dnia nałoży się na nich dodatkowe zmęczenie. I jutro wieczorem wszyscy pójdą spać jak susły. Lepszej okazji nigdy nie będzie.

       Argumenty były rozsądne. Że też sam o tym nie pomyślał … Ale jakoś trzeba wyjść z twarzą.

     - Dziękuję, obersturmführer. Z początku myślałem, że chodzi o co innego. Ale to co mówicie … Sam właśnie tak zamierzałem. Nawet już podjąłem taką decyzję, gdy wtargnęliście do mego pokoju.

- Przepraszam hauptsturmführer. Nigdy bym sobie na to nie pozwolił. Wszedłem sam, zresztą po pańskim wezwaniu. A wcześniej jeszcze pukałem.

- Już dobrze, Rauch. Wracajcie do plutonu. Przekażcie też, że podjąłem decyzję. Akcję przekładamy o 24 godziny.

 

Komentarze