Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 89

 

       01 maj 1945, godzina 23. 25 – „Riese”, obekt „Centrum”.


       Siedzieli przed Henrykiem jak sparaliżowani. Patrzyli na siebie zszokowani, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszeli.

- To wszystko na poważnie, obersturmbannführer ?

- Jak najbardziej Arthur. Zapomniałeś już o śmierci Dormanna ? Zapomniałeś o ucieczce von Drebnitza i Beiera ? Myślisz też może, że Horst zginął ot tak, przez przypadek ?

- Ale wcześniej nic pan o tym nie mówił – głos Eckardta zabrzmiał jakoś głucho.

- A co miałem mówić ? Żebyście myśleli tylko o jednym ? Żeby niektórych zżarła panika ? Załatwiliśmy co trzeba z Bomkem. Zbudowaliśmy wartownię od „Ramenberga”, że niby przez przypadek pominięto ją w planach. Zaminowaliśmy tunele, rzekomo przed ruskimi. Wdrożyliśmy mieszane załogi wartowni, z uwagi na zbyt małą liczbę esesmanów. Zresztą, nie wiedzieliśmy, czy wszystkim z nich można było ufać. I wiem, że psioczyliście na mnie, przemieszczając kupę ciężkiego sprzętu na górny poziom, koło wrót wjazdowych. Ale to wszystko było celowe. Służyło ochronie, a mam nadzieję, że i szczęśliwemu zakończeniu dla nas wszystkich.

- Aż nie może mi się to w głowie pomieścić, obersturmbannführer. Żeby objąć operacją „ENDE” również nas ? – Wenzlau wciąż jeszcze nie dowierzał.

- A ja to niby w jakiej formacji służę, untersturmführer ? A mundur to mam inny, czy taki sam jak pan ?

- Taki sam, obersturmbannführer …

- No właśnie. A mnie również chcą zabić. Was też przy okazji, Wenzlau. Przykro mi to mówić, ale z punku widzenia tej operacji, znaleźliście po niewłaściwej stronie. I nawet, gdybyście chcieli nas teraz zdradzić, to i tak pójdziecie pod nóż.

- Czyli nie mamy wyboru ?

- Zdecydowanie nie !

- A gdyby tak … - Eckardt nad czymś intensywnie myślał.

- Proszę. Niech pan dokończy, inżynierze.

- Pomyślałem, że może by tak wysadzić tunele. Teraz ! Wtedy nikt się już do nas nie dostanie. Przeczekamy spokojnie do końca wojny. 

- Błąd w rozumowaniu. Wysadzając tunele, jawnie byśmy wypowiedzieli posłuszeństwo, paląc za sobą wszystkie mosty. Każdy miałby pełne prawo nas zlikwidować. Jaką też mamy pewność, że nie próbowali by się dostać do nas od strony zawalonego wjazdu ? A przy okazji … Skąd wiedzielibyśmy, kiedy będzie koniec wojny ?

- Przecież mamy centralę łączności …

- Teoretycznie tak. Ale nie autonomiczną, tylko przez „Ramenberg”. Pierwsze, co by zrobili, to odcięli nas od informacji z zewnątrz. Można sobie wyobrazić, że odczekali byśmy jeszcze z tydzień czy półtora. Skąd mamy wiedzieć, że kończąc przebijanie wyjścia nie trafilibyśmy na von Drebnitza i jego esesmanów ? Bo przecież sam by na nas nie czekał … A jaką mamy pewność, że nie czekali by na nas już Sowieci ?

- Ale jak nie wysadzimy tuneli, to von Drebnitz i tak po nas przyjdzie !

- Inżynierze ! Jeszcze raz proszę o myślenie. Kiedy przyjdzie i wybijemy go wraz z jego ludźmi, to i tak nikt nam nie może niczego zarzucić. Przecież oficjalnie nic nie wiemy o „ENDE”. Zawsze możemy powiedzieć, że myśleliśmy, iż jest to jakaś jego indywidualna akcja. Że zwariował, albo też urządził sobie prywatną wojenkę, chcąc przejąć i sprzedać głowice aliantom. A może był nawet sowieckim szpiegiem i to dla nich chciał przechwycić głowice wraz z dokumentacją, a jego ludzie byli przebranymi w niemieckie mundury Rosjanami ? Co byśmy wtedy nie zrobili, jesteśmy czyści. Nawet gdyby tu przyjechał sam Himmler, dodatkowo w asyście Kammlera.

- A więc jest tylko ten jeden sposób ?

- Niestety tak. Jeżeli jednak zachowamy czujność, mamy wielką szansę. I nie możemy jej zmarnować. Bo innej, raczej już nie będzie.

 

       02 maj 1945, rano – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”. 


       - Jak tam ludzie, Rauch ? Zadowoleni ?

- Tak jest, hauptsturmführer. Zadowoleni i pełni nadziei. Chociaż niewyspani.

- A co do  cholery robili w nocy ?

- Tak, jak panu mówiłem. Gadali do rana. Nie wiem, czy w całych koszarach był ktoś, kto poszedł normalnie spać. Przecież chodziło o samego führera.

- Trudno Rauch. Teraz musimy się nauczyć żyć bez niego.

- Nie wiadomo, hauptsturmführer. Niektórzy mówią, że jest to może jakaś sztuczka, aby oszukać aliantów. Że führer żyje, tylko w tajemnicy opuścił Berlin. A teraz z innego miejsca będzie prowadził walkę. Jeżeli już nie o III Rzeszę, to może o następną …

- Głupstwa gadacie, Rauch. Jak jakaś stara baba. Z tego co wiadomo, to führer do końca był w Berlinie. A Berlin jest otoczony. Jak by się wydostał ?

- A może wyjechał już wcześniej ? Tylko zostawił jakiegoś sobowtóra ?

- Też chciałbym, aby tak było. Ale nadziei bym sobie nie robił.

- No, ja też, hauptsturmführer. Ale przyszedłem z jeszcze jednym pomysłem. Przyszedł mi do głowy tej nocy.

       Rauch kłamał. Nie przyznał, że sprzedaje von Drebnitzowi  pomysł zasłyszany od jednego z podwładnych.

     - Obersturmführer ! Zaczynam już tracić cierpliwość do tych waszych pomysłów.

- Ale można go wypróbować. Pomyślałem, że można by załatwić sprawę prościej i pewniej. Trzeba tylko wysłać wiadomość.

- Jaką znowu wiadomość ?

- Fałszywą. Przez „Ramenberg”. Że niby jest rozkaz obergruppenführera Kammlera. Że będą kontynuowali prace w „Twierdzy Alpejskiej”. Mają przyjść o 17.00 do wyjścia tunelu od strony „Wolfsberga”, gdzie będą czekały autobusy. Wywiozą ich daleko od frontu i sowietów. W bezpieczne Alpy. Wtedy może się udać. A jak już wyjdą, to na otwartej przestrzeni i bez narażania się, naszych 25 pistoletów maszynowych załatwi sprawę w dziesięć sekund. Zero ryzyka.

- No dobrze Rauch. Ale skąd nagle weźmiesz autobusy ? Urodzisz je, czy jak ?

- Powie się, że czekają pół kilometra dalej. W lesie. Że niby kryją się przed wrogimi samolotami.

- W porządku. Rozważę tę opcję. Decyzję ogłoszę za pół godziny.

 

       02 maj 1945, południe – „Riese”, obiekt „Centrum”.

         

       Dzwonek telefonu nie zaskoczył Henryka. Ostatnio stale do niego dzwonili lub przychodzili. A to Bomke, a to Wenzlau czy Eckardt. Tym razem jednak było inaczej. Już w pierwszej chwili poczuł, że dzieje się coś ważnego, słysząc w słuchawce głos łącznościowca.

       - Obersturmbannführer ! Melduję, że otrzymaliśmy pilny i ważny rozkaz od obergruppenführera Kammlera !

- Co ? Odezwał się ? To w dwóch słowach ! O co chodzi ?

- Mamy opuścić Centrum. Dzisiaj o 17.00. Zostaniemy przewiezieni do jakiejś „Twierdzy Alpejskiej”. Obowiązkowo i natychmiast mamy też potwierdzić przyjęcie rozkazu. Już je wysyłam.

- Stop !!! Wycofaj potwierdzenie ! Słyszysz ?

       Głuchy huk był jedyną odpowiedzią. To koniec. Albo wyjdą po śmierć, albo śmierć przyjdzie do nich. I nie będzie już żadnego tłumaczenia. Ale co oznacza ten huk ? Co się tam dzieje ?

     - Centrala ! Słyszysz mnie ? Słyszysz mnie ? Co to był za hałas ?

- Melduję się, obersturmbannführer. Wyrwałem przewód z łącznicy w ostatnim momencie. A ten huk, to padające krzesło. Przewróciłem je, gdy gwałtownie się zerwałem.

- A potwierdzenie ? Na pewno nie poszło ?

- Sto procent, obersturmbannführer. Tryby Enigmy co prawda ruszyły, ale według mnie, impuls jeszcze nie poszedł. Potwierdzenia nie wysłaliśmy.

- Całe szczęście. Nie wysyłaj go pod żadnym pozorem. Siedź przy łącznicy i nie ruszaj się stamtąd. Ja sam zaraz przyjdę po tę wiadomość.

       Treść była prosta i pozornie wszystko wyglądało normalnie.

       „02.05.1945. Ściśle tajne. Do obersturmbannführera Heinricha Reschke. Z uwagi na ogólną sytuację militarną i polityczną, rozkazuję w dniu dzisiejszym, to jest 02 maja 1945 roku, o godzinie 17.00, opuścić obiekt „Centrum”. Wyjście na sąsiedni obiekt „W”. Personel naukowy zostanie przewieziony do „Twierdzy Alpejskiej”, gdzie w bezpiecznych warunkach będzie kontynuował swoją pracę. Obiekt „Centrum” wraz z zawartością, z mojego upoważnienia przejmie obersturmführer Manfred Rauch. Obersturmbannführer Reschke przekaże mu też klucze do magazynu gotowych już zadań. Wykonać bezwzględnie. Przyjęcie rozkazu natychmiast i obowiązkowo potwierdzić. Heil Hitler ! Obergruppenführer Hans Kammler”.

 

     - I co o tym sadzisz, Wenzlau ?

- Myślę obersturmbannführer, że rozkaz jest jasny. Gdybyśmy nie wiedzieli o operacji „ENDE”, to trzeba by go było wykonać bez dyskusji. A tak, to …

- No ? Proszę dokończyć !

- Jeżeli to pułapka, to po wyjściu nie przeżyjemy nawet minuty.

- A pan, Eckardt ? Co pan o tym sądzi ?

-  Myślę tak, jak untersturmführer Wenzlau. Nie wiem, co więcej dodać.

- Bomke ?

- To prowokacja, herr doktor. Śmierdzi mi z daleka i wyczuwam w tym rękę von Drebnitza. Przecież Monachium jest już w rękach Amerykanów. To niby skąd miałby przyjść ten rozkaz ? A to „Heil Hitler” ? Dziwne. Trudno, żeby Kammler nie wiedział o śmierci führera. Trąbią o tym od wczoraj wszystkie rozgłośnie. Martwi mnie też to obowiązkowe potwierdzenie.

- Nie musi. Zabroniłem jego wysyłania.

- A więc oni nie wiedzą, czy ten rozkaz do nas dotarł ?

- Nie wiedzą. A skoro nie ma potwierdzenia, to mógł do nas nie dotrzeć. Może nic o nim nie wiemy. W tej sytuacji nie musimy wychodzić. A tego, kto do nas przyjdzie, spokojnie możemy potraktować z buta.

       Odetchnęli. Nawet uśmiechnęli się. Wróciła nadzieja. To było najważniejsze. Nadzieja na przyszłość.

 

       02 maj 1945, godzina 13.00 – „Riese”, obiekt „Ramenberg”, centrum łączności.


       - No i jak tam pańskie plany, hauptsturmführer ? Wypaliły ? – głos standartenführera Knolla nic nie stracił ze swojej wcześniejszej ironii.

- Jeszcze nie wiadomo. Czekamy na potwierdzenie.

- Czyli to „natychmiastowe potwierdzenie” trwa już godzinę, co ?

       Odpowiedzi się nie doczekał. Chociaż może było nią głębokie westchnienie i złowrogie wykrzywienie ust. Nabiegła też krwią blizna na policzku von Drebnitza i to  wystarczyło Knollowi za całą odpowiedź.

     - Może rozkaz nie dotarł ? – wyrwał się Rauch.

- Ooo … Niech pan nie będzie naiwny, obersturmführer. Poznałem osobiście obersturmbannführera Reschke. To twardy gość i szczwany lis. Inteligentny. Musiał coś przewąchać. I obawiam się, że tu chodzi o pana, hauptsturmführer.

- O mnie ? – von Drebnitz nie umiał ukryć zaskoczenia.

- A tak. Jak najbardziej. Pan jest zbyt napalony, hauptsturmführer. Nienawiść wyziera z pańskich oczu. On to wyczuł i już w nic nie uwierzy. Może, gdyby zamiast pana byłby tu ktoś inny ? A tak, postępuje według starej zasady – „umiesz liczyć, licz na siebie”.

- Jest pan cyniczny, standartenführer.

- Może i nawet. Ale głównie racjonalny. Znam życie. A panu mogę dać dobrą radę. Proszę odpuścić. To nie jest robota dla pana. Zresztą pan już za bardzo się w tym wszystkim zagalopował. Za bardzo i niepotrzebnie.

- Standartenführer ! – von Drebnitz aż zerwał się z krzesła. - To jest …

- Niech pan nawet nie kończy, hauptsturmführer. Patrząc na pana widzę śmierć. I obawiam się, że to pańska głowa trafi pod jej kosę.

- Standartenführer !!!

- Spokojnie. Pan już tu zrobił co swoje. Mimo tego, że od razu mówiłem. Gówno z tego wyjdzie. Teraz zaś, proszę już jechać do „Wolfsberga”. Jeżeli jeszcze będzie potwierdzenie - w co osobiście wątpię - powiadomimy pana. Żegnam !

 

       02 maj 1945, godzina 18.00 – „Riese”, obiekt „Wolfsberg”.


       - Gówno, gówno, gówno ! Odwołaj ludzi Rauch. Odbój ! – von Drebnitz mało się nie pienił.

- Może jeszcze zaczekamy, hauptsturmführer ? Może jeszcze wyjdą ?

- Dupa tam ! Twój plan spalił na panewce. Ostatni raz przyszedłeś do mnie ze swoimi pomysłami. Ale z tym koniec. Dzisiaj w nocy się rozstrzygnie. Albo on, albo ja !

- Więc to jest coś osobistego, hauptsturmfüher ?

- Nieważne. Mamy wykonać rozkaz. Rozliczy nas z niego obergruppenführer Kammler, albo nawet sam reichsführer Himmler. A teraz daj ludziom wolne do 23.00. Nawet niech śpią. W nocy nie będę potrzebował ziewających czy mających opóźniony refleks. Mają być zwarci i gotowi. Jasne ?

- Jawohl, hauptsturmführer !

 

       02 maj 1945, godzina 23.30 – „Riese”, obiekt „Centrum”.


       - Rozkazy wydane ? Ludzie na posterunkach ?

- Tak jest, herr doktor. Sam wszystko sprawdziłem.

- Broń sprawna ? Amunicja przygotowana ?

- Oczywiście. A ludzie czujni. Wiedzą, że stawką jest ich życie.

- Prawidłowo Johann. Bo wiesz … Od dzisiaj w nocy możemy spodziewać się wszystkiego.

- Wiem, herr doktor. Sam rozprowadziłem zmiany na obie wartownie. Ostatnią pół godziny temu.

- Co ile ich zmieniasz ?

- Normalnie. Jak to w wojsku, co dwie godziny. Warta, zmiana odpoczywająca i zmiana czuwająca. Następna zmiana o 01.00 w nocy.

- Mamy jeszcze jakąś kawę ? Ale taką prawdziwą …

- Niewiele.

- Nie będziemy oszczędzać. Daj ludziom pić do woli. Mocnej. Będą bardziej czujni. A jak któremu zacznie opadać powieka, to obudzi go pęcherz. Na fizjologię nie ma przecież siły. Lać musi każdy !

 

Komentarze