Przejdź do głównej zawartości

ATOMOWY POKER 69

       01 marzec 1945 – Ohrdruf, poligon atomowy.


       Cholera jasna ! Niech to wszyscy diabli ! – Henryk nie potrafił powstrzymać emocji. Tylko nie to …  A mogło być tak pięknie. Przecież widział już te plany u Kammlera. I nagle dostał jak obuchem w głowę.

       Po krótkim powitaniu z Klemmem i Machem, zwiedził poligon i zaskoczony był zmianami, jakie tu zaszły. Jak i w przypadku wielu innych nazistowskich przedsięwzięć, koncepcje miotały się jak pijane, od ściany do ściany. Miał być poligon atomowy, a od listopada ubiegłego roku zaczęto budować kolejną już główną kwaterę führera. Jeszcze z jakimś dziwnym jak na Niemcy kryptonimem „Olga”. Nie minęły dwa miesiące, a znów zmieniono przeznaczenie terenu. Znów miał się stać poligonem atomowym i stanowiskiem startów eksperymentalnej rakiety A 9/10. Znów marnowanie sił i środków, które w kolejnym już opracowaniu można było celnie wypunktować. Nie to jednak przysporzyło Henryka o ból głowy.

       Powód był inny i nosił nazwę, która Henrykowi od dawna już nie przeszła przez gardło, nawet przy Moderze. Tym powodem był tryt ! I to właśnie nim Klemm pochwalił się już na wstępie. Akademia Techniczna SS jednak nie zasypiała gruszek w popiele. A Klemm chciał go dołożyć na maksimum.

       Nie i jeszcze raz nie ! Przecież to rozniesie całą dolinę Jonastal !  Razem z nimi. W pizdu ! Zamiast jednaj kilotony będzie ze dwadzieścia. Nie zdają sobie z tego sprawy ? I chcąc nie chcąc, Henryk musiał szybko i na przysłowiowym kolanie robić obliczenia udowadniające tę tezę. Nie miał ochoty uczestniczyć w zbiorowym samobójstwie i wreszcie Klemma przekonał. Ale mleko się już rozlało. Dodali więc minimalną, obliczoną przez Henryka ilość trytu i to tylko w pierwszym ładunku. A miały być ich aż trzy. Już w listopadzie zaczęto wstępny montaż dwóch stalowych kul o średnicy stu trzydziestu centymetrów i wadze prawie dwie tony każda. Nie to jednak było problemem. Prawdziwym wyzwaniem była trzecia głowica, zaprojektowana pod rakietę V – 2. Mieszcząca się w limicie wagowym i rozmiarowym dostosowanym również do Amerika – Rakete. I miano ją wystrzelić na Londyn ! O ile oczywiście zadziałają dwie próbne. Oraz, o ile Kammler nie zmieni decyzji. Bo od tego, czy Henrykowi uda się go przekonać, zależało cholernie dużo. Z dreszczem na plecach przypomniał sobie rozmowę z gruppenführerem, tę sprzed ledwo dwóch dni …

 

     - I co, sturmbannführer ? Czy nie zataił pan przede mną pewnej, kluczowej dla naszego programu informacji ?

- Nie orientuję się, o czym pan mówi, gruppenführer. I niby co mianowicie miałbym zataić ?

- A tryt ? Nic pan mi o nim nie wspomniał, prawda ?

- Gruppenfuhrer ! Obaj przeglądaliśmy plany. Jeszcze w Fürstenstein. O trycie nie było tam mowy. A pana interesowało, czy to w ogóle zadziała. O planach rozwojowych nie mówiliśmy. A gdyby nawet, to nie wiem, czy tak na szybko przyszło by mi to do głowy.

- Ale tym z Zellendorfu przyszło !

- Tak jak już kiedyś postulowałem. Tam nastąpiła koncentracja mózgów i oni tylko na tym się skupiali. Ja działam szerzej, bardziej perspektywicznie. Z nastawieniem na przyszłość.

- Mam nadzieję, że na przyszłość Rzeszy.

- Przepraszam gruppenführer, ale przecież nie Etiopii czy jakiegoś Madagaskaru.

- No dobrze, sturmbannführer. Ten temat sobie wyjaśniliśmy. To teraz z innej beczki. Dlaczego do pierwszej próby przeforsował pan tak małą ilość trytu ?

- Bo nie chcę, abyśmy wyparowali w atomowym ogniu. Obaj. Pan i ja. Przydamy się jeszcze Rzeszy, prawda ?

- Racja. Więc obawia się pan siły wybuchu ?

- Gruppenführer ! Według moich obliczeń, dodanie maksymalnej, zdolnej do wzmocnienia wybuchu ilości trytu, przy istniejącym już ładunku wzbogaconego uranu, spowodowało by eksplozję o sile nawet dwudziestu kiloton. Infrastruktura poligonu wyparowała by w sekundę ! A my razem z nią. Podziemia pewno by się rozpadły, a o wykorzystaniu szybu startowego i Amerika – Rakete można by było zapomnieć. Zawalił by się na jej pogięte i poskręcane resztki.

- Logiczne. A drugi ładunek ? Dlaczego bez trytu ?

- Bo powinniśmy sprawdzić, czy projekt Akademii Technicznej SS jest słuszny, a nikt go jeszcze doświadczalnie nie potwierdził. Do tego nie potrzeba zwiększać siły wybuchu. Narobilibyśmy sobie tylko szkód. A to by mogło podchodzić pod sabotaż.

- Ten projekt oparty jest na wcześniejszych pracach Schumanna i Trinxa oraz wynikach waszych prób na Rugii. I w tej sytuacji powinien zadziałać …

- Nie wycofuję swojej opinii. Moje najnowsze obliczenia wskazują, że tak właśnie będzie. Ale sam pan wie, gruppenführer, że obliczenia a doświadczenie, to czasem dwie różne sprawy.

- Niby tak. Zresztą pisze pan o tym w swoim ostatnim sprawozdaniu.

- I tak jest, gruppenführer. A w tej dziedzinie, wielu spraw do końca jeszcze nie poznaliśmy. I nie zrozumieliśmy w pełni.

- Ale dobrze wam idzie. A jeśli nam wyjdą te dwa wybuchy, to nie widzę przeszkód, aby ten trzeci spowodować w Londynie.

- W Londynie ? Teraz, już ?

- A co się pan tak dziwi ? Na co chce pan czekać ? Niech poznają naszą siłę już teraz, kiedy jeszcze nie jest za późno.

- Powtórzę zwrot, którego już użyłem podczas naszej rozmowy w Fürstenstein. Z całym szacunkiem, ale uważam to za błąd !

- Zbyt wiele pan sobie pozwala, sturmbannführer. Zdaje sobie sprawę z tego, co powiedział ? Chce pan stanąć przed plutonem egzekucyjnym ? Bo właśnie tak mogę potraktować pańską wypowiedź !

       Już drugi raz … Drugi raz Henryk poczuł dreszcz na plecach podczas rozmowy z Kammlerem. Nie, nie można się ugiąć …

- Gruppenführer ! Moja postawa wynika tylko z troski o dobro Rzeszy i führera. Czy pan wie, jaka jest powierzchnia Londynu ?

- A co to ma do rzeczy ?

- Niestety ma, gruppenführer. Podpowiem, że według mapy z 1939 roku, razem z przedmieściami jest to około tysiąca kilometrów kwadratowych. A ładunek skonstruowany do przenoszenia przez dostępne nam rakiety może mieć moc tylko około jednej kilotony.

- Więc ?

- Więc jeżeli nawet zniszczymy parę kilometrów kwadratowych i w jakimś stopniu  uszkodzimy kolejnych dziesięć czy piętnaście, co jest możliwe przy tej mocy wybuchu, to pozostanie jeszcze co najmniej dziewięćset osiemdziesiąt w stanie nienaruszonym. Jaka będzie ich odpowiedź ? I czy ją wytrzymamy do czasu skonstruowania większej ilości głowic ?

       Popatrzyli po sobie ciężkim wzrokiem i Henryk widział już furię w oczach Kammlera. Ten odetchnął jednak głęboko i widocznie dusza technokraty zatryumfowała, bo jakby nieco zmiękł i rzucił zaczepnym tonem.

- Zapomniał pan, sturmbannführer, że do trzeciego ładunku też możemy dodać trytu. Na maksa !

- Przepraszam gruppenführer, ale na chwilę obecną nie możemy. Wykluczone. Tak przynajmniej twierdzi standartenführer Klemm, którego zespół to konstruował. Nie da się. I tak głowica ledwo będzie wchodzić do rakiety. Na przysłowiowy wcisk. Trzeba by ją przekonstruować. Tak, aby uwzględnić tryt. Dopiero wtedy będzie sens wystrzelić ją na wroga. Ze zwiększonym ładunkiem uranu, trytem i mocą nawet pięćdziesięciu czy siedemdziesięciu kiloton. Wtedy tak.

- Rzuca pan kłody pod nogi, sturmbannführer.

- Pozwolę się nie zgodzić, gruppenführer. Moje wnioski oparte są na nauce, logice i faktach. A na nie, siły nie ma. Z nimi się nie dyskutuje.

- Dobrze. Dość już tego - zniecierpliwienie Kammlera było aż nadto widoczne. - Proszę robić swoje. A decyzje, podejmować będzie kto inny …

 

       Robił więc swoje. Ubrany w biały, laboratoryjny fartuch, ze schematem w dłoni, badał po kolei wszystkie złącza zapalnika implozyjnego. Razem z Klemmem jeszcze raz sprawdzali połączenia, dotykali każdej śrubki, kabla i wtyczki. Pod bacznym i podejrzliwym okiem Kammlera nie można było sobie pozwolić na żadną niedoróbkę. Zbyt drogo mogłaby kosztować, a gruppenführer żartować nie zwykł.

 

       02 marzec 1945, rano – Ohrdruf, poligon atomowy. 


       - Coś ty nagadał Kammlerowi ? Prawie zgrzytał zębami, gdy rozmawialiśmy o tobie – Moder był wyraźnie zaniepokojony.

- Powiedziałem prawdę. Zwłaszcza o Londynie.

- Słyszałem. Streścił mi pokrótce wasza rozmowę. I zapytał, na ile ci ufam …

- I co mu pan odpowiedział, oberführer ?

- Powiedziałem, że bez zastrzeżeń. I sądząc z reakcji Kammlera, miałem rację. Ale ty, nie rób mi już więcej czegoś takiego !

- To znaczy czego ?

- Nie udawaj. Sam wiesz. Jest takie stare przysłowie, że niedobrze jest mówić prawdę na pańskim dworze.

- Miałem kłamać ? Udawać, że wszystko jest w porządku ?

       Ciężkie westchnienie Modera zawisło w próżni. I dopiero po dłuższej chwili wrócił do tematu.

- Wiesz dlaczego jesteś sturmbannführerem ?

- No, chyba jednak czymś się zasłużyłem.

- Owszem, zasłużyłeś. I dlatego jesteś aż sturmbannführerem. Ale nie angażowałeś się zbytnio poza niwą naukową i dlatego jesteś tylko sturmbannführerem. A przecież jako stary towarzysz führera, jeszcze z czasów Coburga i Monachium, mógłbyś być znacznie wyżej. Być może nawet nade mną.

- Nie zależało mi na takich awansach. Nie będę nikomu właził w dupę. Mam swoją działkę i wiem, że jestem w tym dobry. Może nawet najlepszy.

- Nie bądź taki pewny siebie. O trycie nie pomyślałeś !

- Pomyślałem. Tylko nie miałem ochoty, aby przez czyjąś niekompetencję popełnić samobójstwo. Całe dwa dni musiałem przekonywać Klemma, żeby nie przesadzał. Dopiero jak przedstawiłem mu wyniki swoich obliczeń, zrozumiał.

- Czyli, co ?

- Czyli to, że przy tej ilości trytu i mocy wybuchu, zginęlibyśmy obaj. Razem z Kammlerem, chociaż on sobie z tego nie zdawał sprawy.

- Jesteś pewien ?

- Całkowicie. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że położył by cały program atomowy Rzeszy. Że sam by zginął, prawdę mówiąc niewiele mnie obchodzi. Ale ja i pan powinniśmy przeżyć.

- To dobrze, że tak myślisz. I w tej sytuacji całkowicie cię rozumiem. Ale na drugi raz mów bardziej oględnie. Bo mogę nie mieć siły, aby cię wybronić.

- Dziękuję, oberführer.

- Daj spokój. Powtarzam ci po raz kolejny. Jeżeli nie ma w naszej obecności wyższych przełożonych, mów mi Gerhard. Jasne ?

- Jasne, ober … Gerhard.

- No to powiem ci jeszcze jedną rzecz. Po waszej rozmowie Kammler chciał ci zabrać „Centrum”, a nawet przenieść konstrukcję i montaż bomb do Ohrdruf.

- Oszalał ? Przecież tam już za trzy tygodnie wszystko będzie gotowe. A tu ? Po tych wybuchach nie da się już utrzymać tajemnicy poligonu. Jakby co, zlecą się tu setki wrogich bombowców. A pancerne szpice aliantów będą miały tylko jeden cel i kierunek. Ohrdruf !

- Też tak powiedziałem Kammlerowi. A jest jeszcze jedno zagrożenie. Szpiedzy.

- Chyba nie przeniknęli aż tutaj ?

- Trudno powiedzieć. Ale chyba tak. Nasz wydział szyfrów ostatnio przechwycił i dał radę odkodować kilka radiogramów skierowanych do Moskwy. Sowieci już od połowy listopada wiedzą o przygotowywanej przez nas próbie.

- Jak, skąd ?

- Nie wiemy. Z treści jednak widać, że szpieg jest blisko nas. Nie fizyk specjalista, ale dobrze zorientowany. Znał średnicę projektowanej bomby, jej przybliżoną wagę i parę innych szczegółów. Z analizy wynika, że trzeba go szukać na obrzeżach programu. Albo wśród dobrze zorientowanych partyjnych bonzów.

- Aż tak ?

- Niestety. Już prześwietlamy wszystkich, którzy się z tym zetknęli. Złapaliśmy paru na drobnych świństwach i złodziejstwach, ale szpiega na razie nie mamy. A niewykluczone, że i tu się zjawi.

- Chyba nie wśród oficjeli i obserwatorów ?

- A dlaczego by nie ? Ty wiesz ilu ludzi się tu zjedzie ? Począwszy od Ministerstwa Poczty Rzeszy, a skończywszy na Inspektoracie Uzbrojenia Wehrmachtu i Ministerstwie Propagandy. Będziemy mieli z tym kupę roboty, a wynik i tak będzie niepewny.

- Na czym więc ostatecznie stanęło ?

- Robimy dwie próby. Jak wypalą, to Kammler, po akceptacji führera, zadecyduje w sprawie rakiety. A zwłaszcza jej głowicy. Co do ciebie, to masz być obecny przy wszystkich próbach. Wraz z Klemmem. Po drugie, nawet gdybyście mieli nie jeść, nie pić i nie spać, będziecie mieli dwa tygodnie na nową konstrukcję. Mieszczącą się do rakiety V – 2 i A 9/10. Z trytem. Rysunki na bieżąco trafią do warsztatów poligonu oraz zakładów blisko Ohrdruf. Część wyprodukowanych elementów pojedzie też do Waldenburga. Stamtąd ciężarówkami do obiektu „Wolfsberg” i tunelem do „Centrum”. A tam, wszystko już będzie zależało od ciebie. Los Rzeszy, taki czy inny, będzie więc w twoich rękach. Ale pamiętaj. Kammlera, jak tylko będziesz mógł, unikaj. Wychodzi na to, że wręcz organicznie cię nie znosi.

- Ale za co ? Dlaczego ?

- A pamiętasz swoje opracowania sprzed Kurska ?

- No tak. I co ?

- Napisałeś tam, że bomba nie zadziała. A wiesz, kto naciskał, aby przekonać führera do jej użycia ?

- Nie mam pojęcia.

- Właśnie Kammler. Oczywiście nie bezpośrednio, bo poprzez reichsführera Himmlera, ale jednak. I się przeliczył. Wyszedł na głupka, a Hitler był wściekły. Teraz, po udanych próbach na Rugii poczuł się mocniejszy. Zwłaszcza, że z dniem wczorajszym awansował na stopień obergruppenführera. Więc jeżeli popełnisz błąd, nie zawaha się zemścić !

 

 

     

 

Komentarze